Jaki będzie dalszy rozwój naszych relacji z Niemcami? Jak powinniśmy reagować na krytykę polskiego rządu płynącą zza naszej zachodniej granicy? Jakie kroki Polska winna podjąć w kwestii odkłamywania polsko-niemieckiej historii? Na te pytania w rozmowie z nami odpowiada mecenas Stefan Hambura.

 

Czy pomysł spotkania ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego z ambasadorem Niemiec w Polsce Rolfem Nikelem był pomysłem słusznym i czy może okazać się skuteczny?

Jest to ruch jak najbardziej właściwy. Myślę, że to najbardziej adekwatne działanie pana ministra co do zaistniałej sytuacji.

Czy możemy przypuszczać, że teraz po tym spotkaniu krytyka niemieckich mediów pod adresem naszego rządu trochę ucichnie, czy może wręcz odwrotnie stanie się jeszcze bardziej zajadła?

Do tej pory mieliśmy do czynienia z podzielonym zadaniem. Prasa niemiecka pełniła funkcję „złego policjanta”, zaś rząd niemiecki tzw. „dobrym policjantem”. Jeszcze niedawno kilka dni temu minister spraw zagranicznych Niemiec Frank-Walter Steinmeier tonował wypowiedzi dotyczące Polski. Jak się to będzie teraz rozwijało? Zobaczymy, ale trzeba zdać sobie sprawę z tego, że nadszedł już czas na konkretne kroki i konkretne rozwiązania w naszych wzajemnych stosunkach z Niemcami.

To znaczy?

Mam tu na myśli chociażby to, że nadszedł czas po temu, by Niemcom pokazać, czym tak naprawdę jest nasza wspólna historia. Mało kto w Niemczech posiada rzetelną wiedzę na temat historii obu naszych krajów. Toteż przydałoby się konkretne działanie, które pomogłoby tę sytuację zmienić. W Berlinie obecnie mieści się duża niewykorzystywana nieruchomość po byłej polskiej ambasadzie w NRD. Mieści się ona nieopodal Bramy Brandenburskiej, zatem w samym sercu Berlina. Myślę, że nadszedł czas, aby nie tylko powstała tam ambasada polska, ale by stworzyć tam miejsce pamięci i upamiętnienia historii polskiej, pokazać tam całą naszą wspólną historię.

Co dokładnie mogłoby się znaleźć w takim miejscu pamięci?

Trzeba pokazać choćby to, że podczas II wojny światowej za sam fakt pomocy Żydom była przewidziana śmierć i w Polsce z tego powodu ginęły wtedy całe rodziny. Obecnie taka wiedza w Niemczech nie jest powszechna. Takie konkretne miejsce pamięci historii polskiej i relacji polsko-niemieckich przysłużyłoby się też turystom z całego świata, którzy mogli by tam wejść i zobaczyć, jak naprawdę wyglądała druga wojna światowa w naszych wzajemnych stosunkach. Dzięki temu nie byłoby więcej zakłamań w tej sprawie.

Obecnie niemieccy politycy bardziej niż odkłamywaniem historii zajmują się „obroną demokracji” w Polsce. Ostatnio przodował w tym choćby Martin Schulz.

Co do wystąpień pana przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Martina Schulza pozwolę sobie tylko przypomnieć fakt, że we wrześniu 2012 roku występowałem do niego z prośbą w imieniu rodziny ś.p. Anny Walentynowicz, by przesłał obserwatorów w związku z faktem ekshumacji i sekcji zwłok tejże legendy Solidarności, która zginęła w Smoleńsku. Niestety wtedy Pan Schulz nie wysłał żadnych obserwatorów, a występowało wtedy poważne naruszenie zasad działania państwa prawa. Istniało wtedy podejrzenie zamienienia ciał i należało pomóc rodzinom walczącym o prawdę. Podczas tamtej ekshumacji i sekcji zwłok powinni być obecni również obserwatorzy unijni. Pan Schulz nic wtedy nie zrobił i tym samym wtedy moim zdaniem tchórząc przed Putinem, zatracił możliwość wypowiadania się w sprawach Polski.    

Pan minister Waszczykowski zaprosił do Polski wszystkich niemieckich i europejskich polityków krytykujących nasz kraj, by na własne oczy zobaczyli jak wygląda sytuacja. Czy gdyby tu przyjechali, dojrzeliby rzeczywiście, że nie ma potrzeby bronić polskiej demokracji?

Myślę, że tak. Faktem jest, że o wiele więcej zaniedbań jest w innych państwach Unii Europejskiej. O tym się jednak głośno nie mówi. Proponowałbym niemieckim politykom zrobienie przeglądu, jak wygląda sprawa Trybunału Konstytucyjnego we wszystkich państwach członkowskich Unii. W niektórych z nich przecież nawet nie istnieje taka instytucja. Druga sprawa to spojrzenie na to, jak traktowane są media w poszczególnych krajach. Tu występuje ciekawy casus Grecji, gdzie dziennikarze byli usuwani przez policję z gmachu telewizji. Należy patrzeć konkretnie na każde z państw, a nie niepotrzebnie skupiać się na Polsce, podczas gdy nie ma ku temu podstaw. Jeżeli mamy sobie wytykać błędy, niech to dotyczy wszystkich, a jeżeli ma dotyczyć tylko nas, jest to działanie na szkodę naszego kraju i dyskryminacja Polski w Unii Europejskiej.

Bardzo dziękuję za rozmowę