W Krakowie trwa protest głodowy opozycjonistów z lat 80. wobec rozporządzenia podpisanego przez panią, które ogranicza naukę historii w polskich szkołach.


- Nie ogranicza. W mojej ocenie będzie ona skuteczniejsza i bardziej pogłębiona. Środowiska akademickie i rynku pracy skarżyły się na poziom absolwentów polskich szkół. Na ogół wiedza maturzystów  o historii najnowszej czy działaniu tychże opozycjonistów wyniesiona z realizacji programu przygotowanego przed kilkunastu laty była żadna. Dlatego, że na tę historię nie starczało czasu. Należy to poprawić. Trochę inna będzie organizacja pracy. Przecież nauczyciel matematyki ufa temu, czego uczono wcześniej i w liceum nie uczy już na nowo tabliczki mnożenia. Polonista nie uczy od nowa kaligrafii na etapie licealnym. Realia z nauką historii są takie, że trzykrotnie uczono o piramidach, natomiast z braku czasu nie dochodziło się do współczesności. Traktowano historię powierzchownie i teraz ma się to zmienić. W liceum nie będzie już zwykłej powtórki z gimnazjum.  Najnowsze dzieje będą uczone bardzo solidnie, a później wiedza historyczna jeszcze pogłębiana.

 

Główny zarzut jest jednak taki, że wiedza historyczna jest ograniczana, fragmentaryczna. Nie będzie dla każdego w równym stopniu dostępna.

 

- To nie jest prawda. Będzie egzamin z historii po gimnazjum. Ci co wybiorą rozszerzony program historii będą mieli dużo, dużo więcej godzin. Dla wszystkich pozostałych będzie tyle samo godzin, tylko trochę inaczej zorganizowanych. Musimy poczekać na maturzystę 2015 roku. On pokaże efekty tych zmian.

 

A jeśli ten eksperyment okaże się porażką?

 

- Odsyłam pana tu do tych, którzy się teraz skarżą na absolwentów polskich szkół. Na ich żenującą niewiedzę. Trzeba było to poprawić. Historii uczono trzy razy byle jak, w telegraficznym skrócie. To musi być pogłębione. Konsultowaliśmy te zmiany.

 

Ale zarzut jest, że właśnie nie było tych konsultacji. Walec zmian jechał i nie brano pod uwagę innych głosów, pominięto głosy krytyczne.

 

- Nieprawda. Konsultacje trwały prawie cały 2008 rok. Zanotowaliśmy tysiące pobrań  projektu rozporządzenia  ze strony internetowej MEN, nadesłano także elektronicznie setki uwag dotyczących każdej dziedziny edukacji. Konsultacja była naprawdę bardzo szeroka. Wszystkie uwagi były analizowane. Mnóstwo osób było w to zaangażowanych.

 

Jednak panowie, którzy głodują w Krakowie, protestują jednak w obronie wiedzy humanistycznej. Mają dzieci w szkołach. Wiedzą co robią.


- Rodzice narzekają na obecny poziom maturzystów, którzy uczą się w nieefektywny sposób, zgodnie z podstawą programową, która powstała kilkanaście lat temu. Dajmy szansę nowym programom.

 

W nowym programie jest mniej lektur do przeczytania, a więcej fragmentów czy opracowań. To poprawi poziom?


- To kolejna nieprawda. W dalszym ciągu jest wiele dzieł do przeczytania. Oczywiście zawsze można dyskutować, czy wśród lektur obowiązkowych jest moja ulubiona książka. Ale to jest także pole do popisu dla nauczyciela, który może wybierać, uzupełniać i poszerzać, zgodnie ze swoimi zamiłowaniami literackimi oraz wyczuciem. Dzięki temu jego lekcje mogą być dla uczniów bardziej interesujące.

 

Czy pani przyjedzie do Krakowa, porozmawia z protestującymi?


- Bardziej wskazany jest tutaj dialog ekspercki i rzetelne poinformowanie jak jest naprawdę. Moim zdaniem brakuje rzetelnej informacji o tym, co właściwie jest faktycznie proponowane. Jest wiele wypowiedzi ekspertów, które znają te materiały. Odsyłam właśnie do dokumentów i ekspertów, a nie komentarzy publicystycznych.

 

Oni jednak protestują wobec rozporządzenia, które właśnie pani jako minister podpisała. Może jednak warto pojechać? Oni jednak podjęli realną głodówkę. Nie da się pani namówić?


- Jeśli oni mają jakieś wobec mnie negatywne emocje, to moja osoba nie wiem czy będzie tutaj łagodząca te nastroje.

 

A jeśli wysłaliby do pani zaproszenie?


- Trudno mi się do tego odnosić, bo nie otrzymałam od nich żadnej korespondencji. Jeśli otrzymam, odpowiem. Znam ten protest tylko z przekazów medialnych. Staram się odpowiadać merytorycznie. Wielu ekspertów mogłoby zabrać głos w tej sprawie. MEN może ich wskazać.

 

Wysłałem pytanie do ministerstwa czy minister Szumilas spotka się głodującymi. Zadzwoniła do mnie pani z biura prasowego ministerstwa i powiedziała, że będzie o tym konferencja prasowa w MEN i oświadczenie. Jednak tam nic o tym wczoraj nie mówiono.


- Nie jestem w stanie teraz odpowiadać za Ministerstwo Edukacji Narodowej. Jestem obecnie posłanką mieszkającą w Sopocie i mam tu różne zobowiązania. Może pan jeszcze dostanie z MEN odpowiedź.

 

Może tylko, że ci ludzie protestują realnie przeciw rozporządzeniu podpisanym własnoręcznie przez panią. Tu chodzi o odpowiedzialność.


- Już wiele na ten temat wcześniej dyskutowano z różnymi środowiskami. Wypowiadały się o proponowanym sposobie uczenia historii już kilka lat temu na przykład śp. Anna Radziwiłł czy pani prof. Jolanta Choińska-Mika. To były osoby wiodące, które czuły te zmiany. Tych nazwisk można przytoczyć więcej.

 

Może je pani przytoczyć?


- Z tego co pamiętam wypowiadali się na ten temat jeszcze między innymi Jerzy Bracisiewicz, Aleksander Pawlicki, Oni byli aktywni. To są specjaliści, którzy mogą się do tego odnieść. Ja z wykształcenia jestem nauczycielką matematyki. Jeśli pojawiają się niepokoje, najlepiej sięgać do ekspertów.

 

Czy ten protest głodowy może w efekcie cofnąć pani rozporządzenie?


- Zapewne kiedyś przyjdzie czas na nowelizację podstawy programowej, bo świat idzie naprzód. Na razie dajmy szansę temu co jest obecnie przygotowane, a za kilka lat i tak trzeba będzie wrócić do tej dyskusji. Ona średnio raz na 10 lat się przetacza. Edukacja musi nadążać za przyrostem faktów i wiedzy.

 

Czy jednak obywatele mogą odnieść wrażenie, że władza nie do końca się z nimi liczy, jest nawet arogancka.


- Ale to było naprawdę bardzo szeroko konsultowane. Zdanie nawet szeregowych nauczycieli było brane pod uwagę, analizowane. Wtedy był czas dyskusji. Dziś mamy już stan prawny, który - jak każda zmiana - może wzbudzać pewien niepokój. Mam jednak przekonanie, że to będzie zmiana na lepsze, że absolwent polskiej szkoły od 2015 roku będzie lepiej przygotowany do studiowania i życia społecznego.

 

Rozmawiał Jarosław Wróblewski

 

Fotografia: za Wikipedia