Pan  Minister Boni stwierdził, że „sobie ściąga muzykę i filmy z Internetu”.

www.wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/376899,minister-boni-sciagam-filmy-i-muzyke-z-internetu.html

Ja sobie nie ściągam. Ja sobie kupuję. Po części może dlatego, że ściągąć nie umiem – bo jestem „wykluczony cyfrowo”. Może też dlatego, że krzątanie się między prawdziwymi półkami – trochę podobnie jak w przypadku książek – to pewien fajny rytuał. I sobie nie życzę, żeby mnie śledzono – tak na wszelki wypadek – żeby sprawdzić, czy jednak czegoś nie ściągnę. Mam jednak podejrzenia, graniczące z pewnością, że i tak mnie śledzą i to bynajmniej nie z powodu jakichś filmów, czy „filmików”. Więc jeśli chodzi o ACTA to bronię zasad. I cieszę się, że nie jestem odosobniony i że nie jest to jedynie stanowisko Internautów. Kader Arif, francuski europoseł z frakcji Sojuszu Socjalistów i Demokratów i sprawozdawca ds. ACTA w Parlamencie Europejskim oświadczył właśnie, że „ta umowa może mieć poważne konsekwencje dla życia obywateli (...) To farsa, w której nie będę uczestniczyć”. Pisze o braku społecznej debaty nad projektem umowy i brak przejrzystości w prowadzeniu negocjacji nad jego kształtem. „Parlament Europejski nie miał nic do powiedzenia. Więc dziś chciałbym wysłać silny sygnał i zaalarmować obywateli o tej niedopuszczalnej sytuacji”. Rezygnację z funkcji złożył Szef polskiej Rady Informatyzacji Profesor Mieczysław Muraszkiewicz. „Rezygnacja jest reakcją na podpisanie przez Pana Premiera Rządu RP upoważnienie dla polskiej ambasador w Japonii do przyjęcia umowy ACTA oraz podpisanie tej umowy przez Panią Ambasador” – napisał w swoim oświadczeniu. Dziękuję Panie Profesorze.

Przy okazji: w amerykańskim sądzie okręgowym w Northern District w Kalifornii toczy się właśnie ciekawa sprawa przeciwko Google Inc, Apple Inc, Adobe Systems Inc, Intel Corp, Intuit Inc oraz Pixar o stosowanie praktyk antykonkurencyjnych w odniesieniu do pracowników sektora wysokich technologii poprzez zawarcie umów o niezatrudnianiu pracowników konkurencji.

Sam Steve Jobs, który dla Internautów i „gospodarki” zrobił naprawdę bardzo wiele dając możliwość legalnego zakupu, po akceptowalnej cenie, pilików muzycznych, wysłał maila do Erica Schmidta, ze skargą, że Google podejmuje zabiegi mających na celu zwerbowanie jednego z informatyków Apple’a. Co ciekawe sam Schmidt był wówczas członkiem zarządu obu tych korporacji! „Byłbym bardzo zadowolony, gdyby wasz departament ds. rekrutacji zaprzestał podobnych działań,” napisał Jobs. „Czy możesz to zahamować i dać mi znać, dlaczego do tego doszło?” – napisał Schmidt do dyrektora do spraw personalnych Google’a. W odpowiedzi otrzymał informację, że pracownik działu rekrutacji, który kontaktował się informatykiem z Apple’a „będzie zwolniony z pracy w ciągu godziny.” „Proszę w moim imieniu także przeprosić Steve Jobs’a.” (www.biznes.onet.pl/steve-jobs-zwrocil-sie-do-googles-aby-nie-podkrada,18563,5011167,1,news-detal)

Własność intelektualna zaczyna przypominać feudalną. Ale żebym był dobrze zrozumiany to napisze wprost: jeśli jakiś informatyk zamiast założyć własną firmę idzie pracować do korporacji – jego prawo. Ale ze wszystkimi konsekwencjami. Właścicielem praw intelektualnych nie będzie on, tylko korporacja. Tylko jak korporacje starają się „przywiązać chłopa do ziemi”, to niech nie używają tych wszystkich argumentów, których używają w walce o ACTA. Nie lubię hipokryzji.

 

www.blog.gwiazdowski.pl