Niemiecki rząd – „odpowiadając na postulaty kierowców” – postanowił wprowadzić kontrolę cen paliw. Właściciele stacji benzynowych będą zobowiązani do przekazywania urzędowi antymonopolowemu szczegółowych informacji o każdej zmianie cen i oraz o miejscu, cenie i ilości zakupu paliwa przeznaczonego do sprzedaży detalicznej.

 

„Chcemy zwiększyć jawność i konkurencję” - wyjaśnił te poczynania minister gospodarki Philipp Roesler.

 

Dzięki informacjom o cenach zakupu i sprzedaży paliwa urząd będzie mógł szybciej wykryć przypadki łamania przepisów.

 

Przy okazji zobaczymy czy niemiecki „ordung” będzie skuteczniejszy od amerykańskiego bałaganu. Bo przecież Pan Prezydent Barack Obama dokładnie rok temu obwieścił, iż polecił Panu Prokuratorowi Generalnemu zająć się ochroną konsumentów przed nadużyciami ze strony spekulantów na rynku paliwowym. „Nie pozwolimy, żeby wykorzystywano Amerykanów przy dystrybutorach” – grzmiał! „Powołaliśmy specjalny zespół, który wykorzeni przypadki oszustw i manipulacji cenami benzyny, mam na myśli handlarzy i spekulantów”.


Co się nie udało w 1920 roku Tuchaczewskiemu i Budionnemu przy pomocy armii udało się niemieckim urzędnikom przy pomocy papieru. Ale przecież już Kafka zauważył, że „najcięższe kajdany są z papieru kancelaryjnego”. Ciekawe jak długo będziemy je nosić?

eMBe/Energo24.pl