(kontynuacja cyklu o roli Żydów w unicestwieniu własnego narodu)

Rozpoczęty właśnie dialog polsko-izraelski postrzegany jest z dużą nieufnością z polskiej strony w obawie żeby nie był, jak to dotąd bywało, prowadzony na kolanach wobec strony, która dopiero co Polskę zaatakowała. Warto jednak poprzeć działania na rzecz zakończenia konfliktu, zwłaszcza że jest on przede wszystkim na rękę Rosji. Dlaczego jednak kontynuuje się złą i bezsensowną tradycję rozmowy o historii bez historyków? Czy chodzi o poszukiwanie prawdy czy o jej polityczne negocjowanie?

Rzetelna dyskusja na temat historii jest obu stronom bardzo potrzebna, pod warunkiem że wyjdzie poza dotychczasowy, zakłamany schemat, a oba narody traktować się w niej będzie w taki sam sposób. Polacy powinni z pokorą przyjmować prawdę o niegodziwościach popełnianych przez swoich rodaków jeśli faktycznie miały miejsce i to samo powinno dotyczyć Żydów. Przejrzenie się w lustrze opinii drugiej strony sporu może być pożyteczne dla obu nacji, o ile będzie oparte na prawdzie (a więc rzetelnie udokumentowane) i życzliwości, szczere i pozbawione obłudy. Dlatego warto kontynuować cykl o żydowskim współudziale w zagładzie.

Niesprawiedliwe oskarżenie Polski o systemowe współsprawstwo w holocauście, o którym mówił Benjamin Netanjahu, a którym Polska jako państwo się nie splamiła, odwraca niestety uwagę od bolesnego faktu systemowej współpracy żydowskich elit z Niemcami, co Hannah Arendt określiła jako rolę przywódców żydowskich w unicestwieniu własnego narodu, a Emanuel Ringelblum jako dopomożenie okupantowi przy wymordowaniu Żydów. Współpraca ta wynikała z odcięcia się od państwa polskiego w ogóle, a od jego podziemnej postaci w szczególności i została podjęta już na samym początku okupacji, kiedy eksterminacyjne działania Niemców dotyczyły przede wszystkim Polaków. Było to z kolei konsekwencją ogólnego wyobcowania Żydów, których znaczna część żyła osobnym życiem niewiele mając wspólnego i nie identyfikując się z państwem polskim. Pisze o tym znakomita badaczka relacji polsko-żydowskich Ewa Kurek w swoich książkach, takich jak Poza granicą Solidarności czy Polacy i Żydzi: problemy z historią.

Podaje ona wiele wymownych przykładów odcięcia się Żydów od spraw polskich, które stało się podstawą tragicznie chybionej kalkulacji politycznej nastawionej na wykorzystanie klęski Polski do utworzenia na jej terenie "samodzielnych autonomii żydowskich", których Żydom nie chciała dać Druga Rzeczpospolita. W 1920 r. utworzenia takich autonomii domagał się w Komisji Konstytucyjnej Sejmu poseł Izaak Grünbaum w imieniu Związku Posłów Narodowości Żydowskiej proponując wpisanie do Konstytucji artykułu 113 w brzmieniu:

Ziemie Rzeczpospolitej, zamieszkałe w przeważającej większości przez narodowości niepolskie, stanowić będą autonomiczne prowincje, które otrzymają osobne przedstawicielstwo ustawodawcze... Osobne ustawy określą kompetencje tych ciał ustawodawczych oraz stosunek prowincji autonomicznych do Państwa.

Okupacja niemiecka stała się dla Żydów okazją do stworzenia takich samodzielnych autonomii. Wyjaśnia to postawę Adama Czerniakowa, senatora RP i radnego Warszawy, który został czasie obrony miasta przed Niemcami mianowany przez Prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego na prezesa Zarządu Gminy Żydowskiej w Warszawie. Nie włączył się on czynnie do obrony miasta, a potem ignorował zachęty do współpracy z władzami państwa polskiego - jawnymi, a potem podziemnymi. Od samego początku okupacji podjął natomiast ścisłą współpracę z Niemcami przy opracowywaniu zasad funkcjonowania odrębnej żydowskiej enklawy w Warszawie. Mamy otrzymać Selbständige Autonomie [samodzielną autonomię] - pisał w swoim dzienniku, z którego wynika również, że w początkowym okresie okupacji codziennie odwiedzał siedzibę SS prowadząc rozmowy w tej sprawie.

Ślad tych żydowskich dążeń i wychodzenia im naprzeciw przez Niemców znajdujemy w Kronice getta warszawskiego Emanuela Ringelbluma:

... Frank bądź Leist [odpowiednio - gubernator Generalnej Guberni i okupacyjny starosta warszawski] powiedział, że nie jest w stanie wprowadzić tego wszystkiego, co Żydzi wykoncypują (utworzenie getta, itd.) Inni powiadają, że tamci wprowadzają w życie to co [sami] Żydzi wymyślą

Odpowiednik Czerniakowa w Łodzi, Chaim Rumkowski, swoją część miasta nazywał nie autonomią, a żydowskim państwem. Ringelblum pisał o nim tak:

... przyjechał z Łodzi Rumkowski, nazywają go tam królem Chaimem [...] Jest tam państwo żydowskie z 400 policjantami i 3 więzieniami. Ma on ministerstwo spraw zagranicznych i wszystkie inne ministerstwa. Rumkowski przechwalał się z satysfakcją: zobaczycie, za rok, za dwa będę miał najlepsze getto w Polsce.

Mimo okrutnej okupacyjnej rzeczywistości, w początkowej fazie funkcjonowania getta, zanim Niemcy przystąpili do eksterminacji, Żydzi dostrzegali zalety tej autonomii vel osobnej państwowości. Odnotowywał to Ringelblum:

Obrazki w tramwaju. Żyd w czapce z daszkiem i czerwoną chustą na szyi odpowiada kobiecie żydowskiej, zwracającej się do niego po polsku: "W żydowskim tramwaju mówi się po żydowsku". Inny odzywa się: "A po hebrajsku?" "Po hebrajsku także". Stary Żyd wysiada z tramwaju i mówi wszystkim: "Żydzi, szczęśliwego roku!" Słowem, ludzie czują się swojsko. Jest tylko trochę za ciasno. [...] Obcokrajowiec bez opaski chciał wsiąść do tramwaju żydowskiego, ale konduktor nie wpuścił go.

Antoni Marianowicz tak opisywał pierwsze miesiące getta:

Wszyscy urządzili się zupełnie nieźle. Panowała atmosfera odprężenia... Optymiści tryumfowali. Nawet kiedy 15 listopada [1940 r.] nastąpiło faktyczne zamknięcie getta, nie przejęliśmy się tym zbytnio. Perspektywa odcięcia od świata stwarzała, z drugiej strony, iluzję odizolowania się od zagrożeń ze strony Niemców. Nie brakowało głosów, że tu, intra muros, uda się nam spokojnie przetrwać wojnę.

Henryk Makower, autor Pamiętnika z Getta warszawskiego pisał: Mieliśmy więc właściwie powód do radości, bo [Niemcy] nam dali takie duże i ładne getto w śródmieściu.

W 1940 r. Adam Czerniakow pisał w swoim dzienniku, że mury są po to, żeby Żydów bronić przed ekscesami, w związku z czym planuje się opracowanie obrony obszaru ghetta. Miał na myśli ekscesy ze strony Polaków. Trudno o większą pomyłkę, skoro w planach Niemców wciągnięcie Żydów do współpracy było zasadniczym założeniem koncepcji "ostatecznego rozwiązania":

Pierwszym założeniem prowadzącym do ostatecznego celu jest koncentracja Żydów z prowincji w większych miastach. [...] - głosił telefonogram szefa Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy Reinharda Heydricha - W każdej gminie żydowskiej należy ustanowić Żydowską Radę Starszych [...] Radę należy obarczyć pełną odpowiedzialnością [...] za dokładne i terminowe wykonanie wszelkich wydanych lub wydawanych poleceń.

W ten sposób wyjście Niemców naprzeciw żydowskim aspiracjom stało się podstępem wciągającym Żydów w pułapkę. Najpierw, w odizolowanych i przeludnionych gettach masowo umierali z głodu najbiedniejsi i chorzy pozbawieni opieki medycznej. Z chwilą przystąpienia Niemców do "ostatecznego rozwiązania" pozostali stanowili zgromadzoną w jednym miejscu masą ludzką gotową do przerobu w "fabrykach śmierci". Judenraty zaś i podległe im instytucje z żydowską policją na czele okazały się gotową kolaboracyjną maszynerią pobierającą tę ludzką masę z gett, dostarczającą je na kolejową bocznicę i pakującą do wagonów.

Myślę, że sami Żydzi powinni odpowiedzieć sobie na pytanie, czy i na ile strach usprawiedliwiał współudział w nadzorowaniu i bezpośrednie uczestnictwo w taj machinie śmierci, zwłaszcza kiedy stało się jasne, że służy ona zagładzie całego narodu. Pytanie to zadał sam Ringelblum:

Dlaczego nie przeciwstawiono się, kiedy rozpoczęli deportację 300 000 Żydów z Warszawy? Dlaczego dali się prowadzić jak owce na rzeź? Dlaczego przyszło to wrogowi tak łatwo, tak gładko? Dlaczego oprawcy nie ponieśli ani jednej bodaj ofiary? Dlaczego 50 esesmanów (inni powiadają, że nawet mniej) przy pomocy oddziału około 200 Ukraińców i tyluż Łotyszów mogło dokonać tego tak gładko?

Niezależnie od moralnych rozrachunków, które musiałyby uwzględniać indywidualne okoliczności, niezmiernie ważne jest (dla Żydów przede wszystkim) pytanie o odpowiedzialność polityczną. Czy źródłem owej łatwości dokonania zagłady nie był zasadniczy błąd popełniony przez Adama Czerniakowa polegający na postawieniu na pełną współpracę z Niemcami i zerwaniu lojalności wobec Polski? Lojalności wobec jedynego państwa (niech mnie historycy poprawią jeśli się mylę), które w warunkach niemieckiej okupacji pozostało w pełni lojalne wobec swoich obywateli narodowości żydowskiej.

Dokonanie zagłady trzech milionów Żydów było gigantycznym przedsięwzięciem logistycznym i bez wciągnięcia do współpracy w jego wykonaniu tysięcy żydowskich pomocników nie mogłoby zostać przeprowadzone tak skutecznie. Czy nie jest więc uzasadniona hipoteza, że współpraca z Polskim Państwem Podziemiem na poziomie Judenratów, utrudnienie i spowolnienie koncentracji Żydów i tworzenia gett, zorganizowany opór, wcześniej wzniecone powstanie i masowa ucieczka sprawiłyby, że masowe mordowanie nie przyszłoby wrogowi tak łatwo? Czy nie należy sądzić, że machina zagłady pracowałaby wtedy wolniej, bardziej chaotycznie, mniej skutecznie, z mniejszą wydajnością, wymagałyby zaangażowania większych sił niemieckich i w rezultacie przyniosłaby mniej ofiar?

Oczywiście każdy z narodów ma inną perspektywę. Polacy z niechęcią patrzyli i patrzą na odcięcie się Żydów od państwa polskiego w godzinie nieszczęścia. Żydzi widzieli Polskę jedynie jako dłuższy przystanek w swojej wędrówce po świecie podczas wygnania, epizod w liczącej blisko 4 tysiące lat historii. Czy jednak zerwanie solidarności z państwem polskim nie było błędem także z perspektywy dbałości o interes samych Żydów?

23 września 1939 r. Adam Czerniakow zapisał w swoim dzienniku:

zostałem nominowany przez prezydenta Starzyńskiego prezesem Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie. Historyczna rola w oblężonym mieście. Postaram się jej podołać.

Czy podołał? Adam Czerniakow dostrzegł oblężenie Warszawy, ale ani ono, ani klęska Polski nie była dla niego żydowską sprawą i dlatego postawił na współpracę z Niemcami. Za jego przykładem tak samo postąpiły wszystkie żydowskie społeczności w Polsce. Z perspektywy tego co potem nastąpiło, można do tej decyzji odnieść znana słowa Talleyranda - to gorzej niż zbrodnia, to błąd. Ciekawe, czy Żydzi zgodzili by się z taką opinią? Czy ich powtarzające się ataki na Polskę i Polaków nie są odreagowywaniem własnego narodowego poczucia winy?

Grzegorz Strzemecki