Grzegorz Strzemecki

Zakończyło się zawieszanie filmików na youtube w ramach akcji #sexed.pl firmowanej przez Anję Rubik i Gazetę Wyborczą/Wysokie Obcasy. Podsumujmy i przeanalizujmy przekaz tej kampanii, tym bardziej, że filmy będą teraz dostępne cały czas, a pani Anja wezwała całą Polskę do rozmowy o seksie i edukacji seksualnej. Chciałbym poruszyć jeden z kilku destrukcyjnych wątków tej kampanii.

 

WPolscebrak jest edukacji seksualnej - powiedziała pani Anja - zamiast tego mamy wychowanie do życia w rodzinie, które stawia na tradycyjne wartości.

Niedawno słyszałem jak pan Krzysztof Zanussi mówił, że nie ma "tradycyjnych" wartości, bo wartości są wieczne. Dodał przy tym, że jest z jedną żoną przez całe życie, ale przyznał że to rzecz niesłychana w jego środowisku.

 

Nie to co pan Maciej Stuhr, który na tradycyjne wartości nie stawia i niedawno wymienił żonę na młodszy model. Chyba dlatego to właśnie on rozpoczął kampanię #sexedpl informując swoją córkę i resztę młodzieży, że seks jest po to żebyśmy się bardziej, i mocniej, i szczęśliwiej kochali.

Z kim się szczęśliwiej będziemy kochać nie ma znaczenia, więc w kampanii nic się o tym nie mówi. Na przykład panu Stuhrowi seks posłużył do szczęśliwszego kochania z inną panią niż jego własna żona i matka jego córki.

On się kochał szczęśliwiej, a ona mówiła o bólu nie do zniesienia, kiedy walił się jej piękny i idealny związek, w który tak wierzyła i ufała. Mówiła też, że najtrudniejsza w tym wszystkim była ochrona dziecka i że robiła wszystko, żeby jak najmniej ucierpiało.

Tak przynajmniej podały media, choć w innej wersji to była żona pana Stuhra pierwsza zaszła w ciążę z jakimś innym panem.

Naprawdę nie czuję się uprawniony by rozsądzać ten rodzinny dramat, o ile to nie ustawka, żeby nabijać zainteresowanie gawiedzi i poczytność różnych "pudelków". Jednak zupełnie niezależnie od tego myślę, że na świecie jest wystarczająco dużo cierpienia porzuconych żon, mężów i dzieci, żeby bardziej szanować tak lekceważone przez panią Rubik "tradycyjne" wartości, a zwłaszcza wierność.

Czy to, że czasem trudno jest sprostać ideałom ma być powodem, żeby nimi gardzić i z góry je odrzucać? Czy należy wychowywać młodych ludzi tak, jakby te wartości w ogóle nie istniały? Żeby bez zmrużenia oka zostawiali swoje rodziny żeby się bardziej, mocniej i szczęśliwiej kochać z kimś innym?Żeby nie stawiali sobie żadnych wymagań?

 

Przepraszam, pewne wymagania są: pani Cielecka mówi żeby zrobić test na HIV. Pani Maffashion pokazuje różne środki "zabezpieczające", a pani Brodka udziela odkrywczej rady, że zawsze możemy powiedzieć "nie". Pan Fabijański odkrywa tę samą Amerykę, że seksu muszą chcieć obie strony, bo kiedy ktoś nie do końca ma na to ochotę... to ja mu robię krzywdę.

Pan Banasiuk mówi nawet, że przyda się odrobina miłości, ale od razu zaznacza, że można się bez niej obyć. Na dodatek ostrzega, żeby nie wyszedł fastfood, chociaż przecież to co serwuje to właśnie fastfood.

Pan Maciej Stuhra nie sili się na oryginalność: jeżeli się zabezpieczysz, to nie zrobisz z młodego Stuhra za wcześnie dziadka (widać z tym ma największy problem). Jak zabezpieczycie się oboje - będzie najlepiej. I znowu to odkrywcze: zawsze i wszędzie możesz powiedzieć "nie".

To chyba jakaś obsesja. Najwyraźniej celebryci o umysłach formatowanych przez Gazetę Wyborczą i Krytykę Polityczną muszą co chwila odkrywać tę Amerykę i przypominać sobie ten truizm, żeby nie skończyć jak redaktorzy tych postępowych pism, oskarżani o to, że zignorowali "nie" redakcyjnych koleżanek.

 

Czy pan Maciej nie powinien po prostu powiedzieć córce, że są sytuacje kiedy nie - może, ale powinna powiedzieć "nie"? Albo: "córeczko, nie popełnij moich błędów".

Mówi, że musimy się również kochać głową, ale to co mówi i robi świadczy o tym, że o seksie myśli raczej innymi członkami, tak jak reszta celebrytów.

 

Poza technicznymi poradami o "zabezpieczeniach", w kampanii nie ma ani słowa o tym, że seks nakłada na nas odpowiedzialność za życie - nasze i co najmniej dwojga innych ludzi: tego z którym się mocno i szczęśliwie kochamy i tego, który dzięki tej miłości może pojawić się na świecie (oczywiście dzieci może począć się więcej).

 

Seks rzeczywiście jest po to żebyśmy się kochali, ale w normalnym, nie-celebryckim życiu na tej miłości buduje się rodzinę i szczęście w życiu. Przepraszam, jakiego życia rodzinnego mogą nas nauczyć celebryci z #sexedpl? Pani Anja? Pani Maffashion? Pani Frej? Pan Banasiuk czy pan Stuhr?

 

Ostatnio głośno jest o celebrytach z Hollywood i wymuszaniu seksu za karierę. W Polsce oprócz seksafery w redakcjach Gazety Wyborczej i Krytyki Politycznej, mamy jeszcze proces dealera, z 200 albo 300 celebrytami w notesie. To niby inna sprawa, ale wiadomo, że sex and drugs chętnie się ze sobą mieszają.

 

W internecie macie mnóstwo przepisów, ale korzystajcie tylko z wiarygodnych źródeł - ostrzega pan Banasiuk. Jednak czy #sexedpl to wiarygodne źródło? Czy naprawdę to filmowi, modowi i inni celebryci powinni uczyć młodzież o seksie?

 

A jednak to właśnie oni pchają się przez Internet do naszych domów żeby na siłę urabiać młodzież według swoich standardów.

 

Naprawdę nie chcę włazić z butami czyjeś w prywatne sprawy, ale czemu Szanowni Państwo celebryci dają sobie prawo do włażenia z butami do innych rodzin i wychowywania cudzych dzieci po swojemu?

Wykorzystują swój celebrycki "autorytet", żeby cudze uczyć dzieci swojego podejścia do seksu, które niszczy rodziny i prawdziwe ludzkie szczęście.

Wszystkie badania i statystyki oraz zwyczajne ludzkie doświadczenia pokazują, że rozstanie i rozwód rodziców jest dla dzieci największą traumą. A Pan Stuhr, który właśnie coś takiego zrobił własnemu dziecku, zachęca innych żeby szli w jego ślady. Czy stracił okazję, żeby siedzieć cicho? Myślę, że przede wszystkim stracił okazję, żeby nauczony własnymi błędami, zachęcić młodzież do szanowania wartości i odpowiedzialnego podejścia do seksu.

 

Za nauczanie i wychowywanie młodzieży nie powinni zabierać się ludzie, którzy z wartości szydzą.