Jan Tomasz Gross kontynuuje kampanię wymierzoną w oczernianie Polaków. Tym razem w rozmowie ze Sławomirem Sierakowskim opublikowanej w niemieckim ,,Onecie'' i w ,,Krytyce Politycznej'' finansowanej według słów samego Sierakowskiego ,,w 90 proc. przez zagranicę''.

Gross odpowiada najpierw na pytanie, czy ustawa o IPN to cios konkretnie w niego. ,,Nie, to nie jest na mnie. To jest na całą historiografię, która pisze o współudziale różnych części polskiego społeczeństwa w Zagładzie na rozmaite sposoby'' - mówi. Jak wymienia, chodzi ,,o takich historyków jak Jan Grabowski, Barbara Engelking, Agnieszka Haska, Alina Skibińska, Joanna Tokarska–Bakir, Jacek Leociak…''.

Następnie przechodzi do właściwego ataku. Pytany przez Sierakowskiego - dodajmy, że lewicowy redaktor do 32 lata starszego od siebie Grossa mówi na ,,ty'', co obrazuje doskonale lewicową ,,kulturę'' - jak nazwał by ,,ten polski udział, współodpowiedzialność za Holokaust?'', Gross odpowiada:

,,Albo współudział. Jest wiele sposobów na określenie tego, co się działo''.

I dalej opowiada, ,,co się działo''.

,,Autorzy ustawy i PiS-owscy parlamentarzyści w życiu swoim nie przeczytali ani jednego świadectwa Żyda, który przeżył Zagładę w Polsce. Tam w każdej relacji jest: zanim tym szczęśliwcom udało się w końcu spotkać kogoś przyzwoitego, kto im pomógł (dlatego mogli po wojnie zostawić świadectwo!), to każdy z nich przeszedł gehennę zdrad, szantaży, gwałtów, rabunków i wszystkiego najgorszego ze strony polskich współobywateli. I dlatego, natychmiast, uratowani z Zagłady reagują na to, jak na zamach na własną pamięć o tym, co się wydarzyło'' - mówi Gross.

,,Faktem jest, że nie można było się pokazać na ulicy nie dlatego, że tam chodził Niemiec i łapał, ale dlatego, że dzieci krzyczały Żyd jak tylko czuły, że to jest Żyd. Nawet nie mówię o szmalcownikach. To jest coś strasznego, jak się czyta relacje ludzi, którzy to przeżyli'' - dodaje.

Ciekawe ma też zdanie o Polakach, którzy ryzykowali dla Żydów życie. Nazywa ich ,,wyjątkiem''.

,,Wyjątkiem byli ratujący. To są wyjątki, które w dodatku strasznie kłują w oczy resztę społeczeństwa'' - mówi Gross.

A wreszcie przyznaje, że... gdyby nie wojna, to zasadniczo do żadnych zbrodni na Żydach by w Polsce nie dochodziło.  ,,Gdyby nie wojna, gdyby nie Niemcy, nikt w Polsce by nie zabijał Żydów. Polski antysemityzm nie był eksterminacyjny. To nie jest sprawa spekulacji, tylko takie są fakty. Żydzi mieszkali na tej ziemi od tysiąca lat i – wyjąwszy wojny i powstania ludowe – Żydów na ogół nie zabijano'' - powiada.

Na koniec oczywiście cios w Prawo i Sprawiedliwość. Niezwykle znamienny.

,,Uważasz, że Polskę zalewa fala antysemityzmu? Czy on powtarza ruch Moczara, czyli próbuje obudzić takie antysemickie demony?'' - pyta Sierakowski.

,,Tak. On się zorientował, że to działa. Tu była cała sekwencja zdarzeń. Najpierw spalenie kukły Żyda, marsz niepodległości, i tak dalej'' - odpowiada Gross.

I na tym można zakończyć. Bo jeżeli ktoś obciąża Jarosława Kaczyńskiego działaniem Piotra Rybaka palącego kukłę Żyda, to można zastanowić się nad rzetelnością takiego rozumowania. Bez komentarza!

mod/onet, krytyka polityczna