„(…) Szaleństwo i zbrodnie nie przejawiały się tylko w Holocauście. To trwało po zakończeniu wojny: z 8 mln niemieckich żołnierzy wziętych do radzieckiej niewoli przeżyły może 2 mln. W Niemczech było 14 mln uchodźców. Pół kraju spod tyranii nazistowskiej dostało się pod tyranię komunistyczną. Nie mówię tego, żeby zmniejszyć wielkość zbrodni dokonanej na Żydach, ale Holocaust nie był jedyną zbrodnią” - mówił pisarz. Niemieccy historycy bardzo szybko wytknęli nobliście, że opowiada bzdury: w sowieckich łagrach i innych obozach pracy znalazło się maksymalnie trzy mln niemieckich żołnierzy, z czego zmarło co najwyżej 1,1 mln i to na skutek chorób i niedożywienia, a nie w wyniku celowej eksterminacji. Stalin już w czerwcu 1941 roku, bezpośrednio po inwazji hitlerowskiej kazał uwięzić tysiące Niemców żyjących w ZSRR, ale rzadko ginęli oni od kul enkawudzistów. Podobnie było później z niemieckimi  jeńcami wojennymi – Stalin przede wszystkim chciał ich wykorzystać jako niewolników.

 

Jeżeli jakakolwiek zbrodnia stalinowska zasługuje na porównanie z zagładą Żydów, to są to masowe mordy na Polakach w latach 1937-1941. Sowieci zabili przed wojną w trakcie tzw. „operacji polskiej” co najmniej 150 tys. Polaków mieszkających w ZSRR, których zbiorowo oskarżano o przynależność do nieistniejącej wówczas „Polskiej Organizacji Wojskowej”. Ludobójstwo kontynuowano po zajęciu Kresów we wrześniu 1939 roku. Polacy mieli zniknąć z powierzchni ziemi na wschód od Buga. Masakra na Polakach była pierwszą czystką etniczną w ZSRR, wcześniejsze ludobójstwa miały charakter „klasowy”.

 

Grass długo łajał rodaków i kreował się na swego rodzaju pokoleniowe „sumienie Niemiec”, a ż w końcu sam przyznał przed pięciu laty, że jako młodzieniec wstąpił do Waffen SS i szczerze wierzył w Adolfa Hitlera. Zrobił to jednak przy okazji promocji swojej książki „Przy obieraniu cebuli” co każe sądzić, że mocne wyznanie miało wzmocnić akcję promocyjną.  Ostatnie wypowiedzi wskazują, że pochodzący z Gdańska noblista jest nieobliczalny i coraz mniej pasuje na patrona pojednania między Polakami i Niemcami. Kiedyś mówiło się o „kiczu pojednania”, gdy puste gesty zastępowały realne działania. Po tym co mówi Grass właściwym słowem jest chyba „obciach”.

RG/Wyborcza.pl