Kilka dni temu nowy minister ds. europejskich Konrad Szymański stwierdził, że w obliczu tragedii paryskiej obecnie nie ma możliwości relokacji uchodźców wg scenariusza, na który zgodził się rząd Ewy Kopacz. Czy to oznacza, że w ogóle nie przyjmiemy uchodźców? Jaka powinna być nasza polityka imigracyjna? Komentarza w tej sprawie udzieliła nam posłanka PiS oraz wiceprzewodnicząca sejmowej komisji spraw zagranicznych Małgorzata Gosiewska.

 

Powinniśmy renegocjować kwoty uchodźców ustalone z Unią przez poprzedni rząd? Czy może nie ma takiej możliwości i tych ludzi trzeba przyjąć, ale za to potem winniśmy realizować politykę twardego sprzeciwu?

Chcąc nie chcąc, mamy tu do czynienia z pewnego rodzaju kontynuacją polityki realizowanej przez poprzedni rząd w tym sensie, że premier Kopacz jednak poczyniła pewne zobowiązania w imieniu Polski, choć zrobiła to wbrew woli wielu Polaków i bez jakiegokolwiek porozumienia z ówczesną opozycją. Ta opozycja teraz stała się stroną rządzącą i siłą rzeczy jest zobligowany do przejęcia pewnych zobowiązań. Z drugiej strony ostatnie wydarzenia we Francji dają podstawę do weryfikacji ustaleń poczynionych przez poprzedni rząd.

Jak przedstawia się ocena sytuacji?

Nie jesteśmy jako państwo w tej chwili w stanie zapewnić naszych obywateli, że przyjęcie takiej ilości uchodźców będzie w pełni bezpieczne. Niezwykle trudno jest zweryfikować tych ludzi i stwierdzić, kto jest rzeczywiście uchodźcą, a kto jedynie imigrantem ekonomicznym. Wśród przybyszów mogą znajdować się potencjalni zwolennicy Państwa Islamskiego, co też jest niezwykle trudno zweryfikować. Tym bardziej, że polskie służby w tym momencie są w złej kondycji i nie dysponują narzędziami, które pozwoliłyby na w pełni efektywną pracę w tym aspekcie.

Nie jesteśmy więc gotowi na przyjęcie tak wielkich ilości uchodźców?

Również pod innymi względami. Ostatni raport Najwyższej Izby Kontroli pokazał jednoznacznie, że Polska nie jest również w stanie w tej chwili zaproponować uchodźcom odpowiednich programów adaptacyjnych, które pozwoliłyby przybyszom odnaleźć się w naszym społeczeństwie i się z nim zasymilować, nie zaś tworzyć enklawy i oddzielną społeczność, jak to miało miejsce we Francji. Po prostu nie mamy możliwości przyjęcia tyh ludzi w należyty sposób.

Możemy się jednak spodziewać, że państwa Europy zachodniej w tym oczywiście Niemcy będą usilnie dążyć do tego, by do relokacji mimo wszystko doprowadzić. Czy tym samym polska dyplomacja powinna stosować politykę żelaznego weta?

Musimy pamiętać o tym, że to politycy niemieccy doprowadzili do rozwinięcia się w Europie problemu imigracyjnego, a tym samym nie żadnego powodu, byśmy to my jako kraj ponosili konsekwencje tej błędnej polityki, polskie społeczeństwo nie może odpowiadać za decyzje Niemiec, Francji i innych krajów, które „zapraszały” do siebie imigrantów przez lata. Dlatego też pewne sprawy trzeba zweryfikować i jeszcze raz usiąść do rozmów.

Ale czy to oznacza, że w ogóle nie powinniśmy pomagać uchodźcom?

Musimy w tym wszystkim pamiętać o rozróżnieniu imigrantów od uchodźców. Uchodźcom, którzy autentycznie szukają schronienia należy się wsparcie, ale nie ma powodu byśmy mieli przyjmować imigrantów ekonomicznych. Prawdziwi uchodźcy w tej fali przybyszów z Bliskiego Wschodu stanowią rzeczywiście niewielki procent. My powinniśmy skoncentrować swoje działania przede wszystkim na wspieraniu tych krajów, na terenie których uchodźcy już przebywają. Pomoc ekonomiczna dla tych krajów i wspomożenie obozów dla uchodźców byłoby dobrym rozwiązaniem.

Idąc tym tropem, ewentualny udział naszych wojsk w hipotetycznej interwencji na terenach Państwa Islamskiego też nie wchodziłby w grę? Zgodnie z logiką „kto nawarzył piwa, ten musi je wypić”.

To już kwestia zupełnie innego wymiaru. Powiedzmy wyraźnie – ewentualna interwencja wynikałaby z rozwoju wojny, której uczestnikiem jest Francja. Musimy jednak pamiętać, że Francja nie zwróciła się do żadnego z państw z prośbą o pomoc. Ciężko też rozpatrywać kwestię nawet hipotetycznego zaangażowania w tej chwili, ponieważ każda tego typu operacja wymaga dogłębnej analizy. Poza wszystkim na takie działania musimy patrzeć w kontekście zaangażowania w te sprawy Rosji.

To znaczy?

Ta kwestia budzi mój szczególny niepokój. Po ostatnich wydarzeniach, a zwłaszcza niedawnym nieformalnym spotkaniu prezydenta USA Baracka Obamy z Władimirem Putinem, możemy przypuszczać, że wiele państw oczekuje zaangażowania się Rosjan w koalicję przeciw ISIS, a to jest w istocie niebezpieczny proces z uwagi na wciąż trwający konflikt na Ukrainie. Rosja prowadzi tam wojnę, wojnę w kraju sąsiadującym bezpośrednio z nami, złamała prawo międzynarodowe, popełnia rozmaite zbrodnie na wschodzie Ukrainy. Te sprawy się ze sobą wiążą i musimy o tym pamiętać.

Bardzo dziękuję za rozmowę

Rozmawiał MW