14 lipca na lotnisku Schwechat w Austrii aresztowany został 62-letni Michaił Gołowatow, obywatel Rosji, poszukiwany międzynarodowym listem gończym na wniosek Litwy. Nie został jednak deportowany na Litwę, lecz pod naciskiem Rosji wypuszczony na wolność.

 

Kim jest Gołowatow? Otóż 13 stycznia 1991 roku dowodził on grupą „Alfa”, czyli elitarnym oddziałem wojsk KGB, który przeprowadził szturm na wieżę telewizyjną w Wilnie. W wyniku tego ataku 14 litewskich cywilów straciło życie, a około 600 zostało rannych. Była to jedna z ostatnich militarnych prób powstrzymania rozpadu sowieckiego imperium.

 

Litwa po ogłoszeniu niepodległości postanowiła rozliczyć się z komunistycznymi zbrodniami. W 1996 roku sąd w Wilnie skazał w związku z wydarzeniami ze stycznia 1991 roku sześć osób (w tym dwóch sekretarzy Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Litewskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej – Mikolasa Burokiaviciusa i Juzoasa Jermalaviciusa) na kary od 8 do 12 lat więzienia. Za 23 innymi osobami rozesłano międzynarodowe listy gończe. Wśród poszukiwanym znalazł się m.in. Gołowatow, który robił w tym czasie Moskwie karierę. W latach 1997-2002 był wiceprzewodniczącym Rady Doradczej FSB, a w 2004 roku został wybrany na prezydenta Rosyjskiej Federacji Łyżwiarstwa Szybkiego.

 

Po zatrzymaniu przez austriacką policję Gołowatow miał być przekazany stronie litewskiej. Do ministra spraw zagranicznych w Wiedniu Michaela Spindeleggera dzwonił w tej sprawie osobiście szef dyplomacji w Wilnie Audronius Ażubalis. Wkróce jednak Gołowatow został zwolniony z aresztu. Wiadomo, że w jego sprawie interweniowała rosyjska Prokuratura Generalna i MSZ w Moskwie. Decyzja wiedeńskiego sądu, nakazująca wypuszczenie ściganego Rosjanina, wywołała oburzenie litewskich władz. Zarazem postanowiła ona przed Litwinami – czy szerzej: mieszkańcami innych państw Europy Środkowej i Wschodniej – trzy ważne pytania.

 

Po pierwsze: ile warta jest europejska solidarność, jeśli w grę wchodzą dobre stosunki z Rosją? Okazuje się, że międzynarodowe procedury obowiązują do momentu, gdy zagrożone zostają interesy Moskwy. Czy Austria, której gospodarka zależna jest w 60 proc. od importu gazu ziemnego z Rosji, odważy się położyć na szali swe poprawne relacje z Moskwą dla jakiegoś kraju w Europie Wschodniej?

 

Po drugie: czy komunizm doczeka się w Europie należytego osądu? Minister Ażubalis pytał retorycznie, czy gdyby w ręce Austriaków wpadł generał Ratko Mladic, to czy też zostałby tak szybko wypuszczony. Najprawdopodobniej nie, gdyż serbski dowódca dokonywał zbrodni z pobudek nacjonalistycznych, a sowieckiego pułkownika obciążają zbrodnie komunistyczne. Poza tym proces Gołowatowa mógłby postawić pytania o odpowiedzialność jego zwierzchników, przede wszystkim zaś ówczesnego głównodowodzącego wojsk ZSRS – Michaiła Gorbaczowa. Generał Władimir Uschopczik, który w 1991 roku był dowódcą garnizonu wojsk sowieckich w Wilnie, a dziś jest wiceministrem obrony Białorusi, oświadczył, że Gołowatow wypełniał tylko rozkazy wydane przez Gorbaczowa – tego samego, który kilka miesięcy przed masakrą w Wilnie otrzymał pokojową Nagrodę Nobla.

 

Po trzecie: jaką naukę wyniesie z tych wydarzeń Moskwa? Wszystko wskazuje na to, że upewni się ona tylko w przekonaniu, że całe to europejskie gadanie o prawach człowieka i zbrodniach przeciwko ludzkości jest jedynie pustosłowiem, które musi umilknąć pod wpływem energetycznego dyktatu. Skoro świat pogodził się wcześniej z ludobójstwem w Czeczenii czy okupacją Gruzji, to – w imię dobrych stosunków z Moskwą – przymknie oko i na inne sprawki Rosjan.

 

Grzegorz Górny