Wieża, która ma powstać przy pl. Grzybowskim ma mieć podium wysokie na sześć, osiem kondygnacji – i wypiętrzać się na 20 kolejnych. Ma być pękata i wyglądać na falującą niczym płomień. Stąd jej robocza nazwa – krzew gorejący.

Według „Gazety Wyborczej” wielu architektów zdecydowanie oponuje planom budowy. „Nie w tym miejscu. Plac Grzybowski wreszcie jakoś wygląda. A tu nie dość, że bryła dynamiczna, to jeszcze ta elewacja. Całość grzeszy przeładowaniem” – cytuje „GW”.

Większość architektów twierdzi, że miasto pozytywnie patrzy na plan budowy. Koncepcja budynku powstała w jednym z największych biur architektonicznych świata, Aedas.

Paulina Piechnia-Więckiewicz, warszawska radna z SLD, pytała w interpelacji kiedy zostanie zagospodarowany teren między al. Jana Pawła II, Grzybowską, Marszałkowską i Świętokrzyską. Interesowało ją, czy zostanie zapewniony ład przestrzenny.

Wiceprezydent Jacek Wojciechowicz w odpowiedzi stwierdził, że… „pojęcie ładu jest pojęciem abstrakcyjnym”. Trzeba przyznać, że na pewno jest to czysta abstrakcja dla tych, którzy gotowi są wyrazić zgodę na budowę „krzewu gorejącego”. Tego typu budynek przy pl. Grzybowskim to prostu całkowita pomyłka. Nie pasuje ani pod względem architektonicznym, nie nawiązuje także do dawnego wyglądu tego miejsca.

Wydaje się więc, że tak naprawdę mamy do czynienia nie tyle z „gorejącym krzewem”, ale z gorącym interesem deweloperskim…

bjad/gazeta wyborcza