Na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Gmyz opisuje przypadek jednego z administratorów sieci komputerowej w Centralnym Ośrodku Szkolenia ABW. Miał on dostęp do ważniejszych dokumentów niż osoby, które niedawno oskarżono o szpiegostwo na rzecz Rosji. Mężczyzna przez sześć lat miał drukować niejawne dokumenty, natomiast Agencja, zdaniem Gmyza, bagatelizuje całą sprawę.

Nie wiadomo, na czyje zlecenie mógł działać mężczyzna. ABW wyjaśnia tę sprawę, jednak nie poinformowano o niej prokuratury, a wobec mężczyzny nie wyciągnięto poważniejszych konsekwencji.

"Nasze służby kontrwywiadowcze w obliczu rosyjskiej ekspansji są bezradne. Przez ostatnie lata z powodu zapotrzebowania naszych sojuszników, przede wszystkim USA, ale także Izraela, oczkiem w głowie dla szefów ABW było Centrum Antyterrorystyczne" - pisze Gmyz. Zdaniem Gmyza, zagrożenie  dla Polski zagrożenie terroryzmem w wydaniu islamistycznym jest stosunkowo małe.
Według publicysty, głównym zagrożeniem jest właśnie aktywność Rosji, a co gorsze,  rozpoznanie aktywów wywiadu naszego wschodniego sąsiada jest stosunkowo słabe. "Oficerów kontrwywiadu zajmujących się Rosją jest o połowę mniej niż rosyjskich szpiegów chronionych immunitetem dyplomatycznym" – zaznacza.

Ra/Do Rzeczy