Kim jest gen. Parulski?
- Jest postacią minionego systemu. To człowiek, który do Prokuratury Wojskowej trafił w najgorszym okresie, mianowicie w stanie wojennym, kiedy prokuratorzy wojskowi słynęli z oskarżeń z dekretu o stanie wojennym. Aby pracować wówczas w tej prokuraturze trzeba było być - nazwijmy to – specyficznym. Parulski zrobił jednak karierę po 1989 r. Zawdzięcza ją m.in. krytyce ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Wcześniej skierował nawet ofertę współpracy do ludzi Ziobry, ale pozostała ona bez odpowiedzi. Po tym Parulski wytoczył przeciwko Ziobrze największe działa. Dzięki temu zyskał sławę i poklask. Został awansowany przez późniejszego ministra Ćwiąkalskiego. Parulski miał marzenie o stopniu generalskim i gdy został Naczelnym Prokuratorem Wojskowym otrzymał taką nominację. Dziś dowodzi armią 160 prokuratorów wojskowych, którzy gdyby nie sprawa smoleńska i kilka innych spraw nie mieliby wiele do roboty.
Jak oceniasz jego wystąpienie na konferencji prasowej?
Jakie jest drugie dno tej sprawy?
- Wolałbym mówić o twardych faktach. Płk Przybył konsultował w weekend swoje wystąpienie z innymi prokuratorami wojskowymi – podała to „Gazeta Wyborcza”. Czy konsultował też wystąpienie z gen. Parulskim? Pamiętajmy, że w wojsku wszystko dzieje się na rozkaz, a Parulski uchodzi za przyjaciela płk. Przybyła.
Seremet powinien odwołać Parulskiego?
- Powinien niezwłocznie złożyć taki wniosek. Problem polega na tym, że Prokurator Generalny jest zależny od polityków. Swój wniosek musiałby złożyć za pośrednictwem ministra obrony do Prezydenta RP. Pytanie jak ten wniosek zaopiniuje min. Siemoniak i jak się do niego odniesie prezydent Komorowski.