Obrońca Tusków i "maskotka opozycji totalnej", mecenas Roman Giertych nie zawsze był tak uwielbiany przez tych, którzy dziś rozpływają się nad jego mądrością i poczuciem humoru. Gdy w rządzie koalicji PiS-Samoobrona-LPR kierował resortem edukacji, urządzano liczne manifestacje przeciwko jego rządom.

Aż strach przypominać jedno z haseł, które padło na takiej demonstracji, ponieważ Giertych donosi do prokuratury... Przekonał się o tym Cezary Gmyz, korespondent TVP w Berlinie. 10 grudnia 2017 r. dziennikarz napisał na Twitterze "Giertych do wora, wór do jeziora". Była to odpowiedź na wpis, w którym adwokat zaatakował prezesa TVP. 

"Today I’m sending an offence notification to the German prosecutor’s office about the TVP correspondent who, from the German territory (hence the competence), was urging to kill me"- Giertych poinformował na Twitterze o złożeniu zawiadomienia do niemieckiej prokuratury. Jak pisze były minister edukacji, korespondent TVP nawoływał do zabicia go. 

"Właśnie pan Cezary rozpoczął przygodę swego życia."- napisał prawnik na portalu społecznościowym. 

Gmyz (również na Twitterze) zadrwił z tej osobliwej Walentynki.

 

yenn/Twitter, Fronda.pl