Tomasz Wandas, Fronda.pl: Sprawa Bartłomieja Misiewicza została wyjaśniona w MON. Dlaczego Pana zdaniem trwało to tak długo?

Gen. Waldemar Skrzypczak: Wielu polityków twierdzi, że po pierwszej histerii w mediach wszystko przechodzi, że nagonka szybko mija – sprawa związana z Bartłomiejem Misiewiczem pokazała, że tak nie jest. Sytuacja z byłym rzecznikiem MON była na tyle „gorąca”, że nie mogła ucichnąć, dlatego nadzieje niektórych polityków w tej kwestii spełzły na niczym. Wystarczyło, że Misiewicz po prostu pojawił się przed kamerą i już było wiadomo, że media rozpoczną atak – niestety, ale część ataków była uzasadniona, gdyż w MONie nie może być mowy o nawet najmniejszym błędzie, były rzecznik MON takie popełniał.

Jak wiele szkód ministerstwu obrony narodowej wyrządził sam Misiewicz, jak wiele natomiast było w tym nagonki medialnej na jego osobę, na MON?

Bartłomiej Misiewicz, gdy był rzecznikiem powinien zadbać o to, aby nie dać nikomu jakiegokolwiek powodu do ataku. MON wystawiając Misiewicza popełniał medialny błąd, który powodował kolejne ataki. Ministerstwu zdecydowanie potrzeba jest strategia medialna, której moim zdaniem ciągle brak. Doskonale pan wie, że gdy media złapią słaby punkt, to już nie odpuszczą, będą temat drążyć dopóki nie zdyskredytują danej osoby, a w konsekwencji całego ministerstwa.

Co natomiast sądzi Pan o nowej rzecznik? Jest to bardzo dobrze wykształcona kobieta, z doświadczeniem. Czy sobie poradzi?

Znam tę kobietę z czasów kiedy była jeszcze oficerem. Ma dobre doświadczenie zawodowe, ale i te związane z mediami, zatem powinna sobie poradzić. Jednak muszę zaznaczyć, że nie może być ona ofiarą nieudolności posunięć niektórych polityków. Błędem było wysunięcie jej na konferencję prasową na której powiedziano, że na wszystkie pytania dziennikarzy odpowie w poniedziałek. Po co zatem taka konferencja? W moim przekonaniu pan, który ją zorganizował na starcie osłabił wizerunkowo nową rzecznik. Nie może być tak, że pan, który nie ma zbyt wiele do powiedzenia angażuje rzecznika prasowego MONu! Ministerstwo Obrony Narodowej jest tak poważną instytucją, że rzecznik powinien pojawiać się tylko, gdy sprawa jest ważna, kluczowa.

Dziewczyna jest dobrze przygotowana, media powinny to zrozumieć i dać jej szansę, nie może być tak, że atakują ją (w tym przypadku niewinną) a odpuszczają organizatorowi, jeżeli chciano wtedy kogoś zaatakować, to powinno się zwrócić uwagę właśnie na tego, kto rzecznika w tę konferencję zaangażował.

Czy jednak nowa rzecznik nie mogła po prostu nie iść na tę konferencję?

Jestem przekonany, że nowa rzeczniczka MON, gdy szła na tę konferencję nie zdawała sobie sprawy, że profesor od komisji przychodzi na konferencję, aby „nic nie powiedzieć”. Komisja powinna mieć swojego rzecznika, rzecznik MON to sztandar MONu, jego wizerunek, także mam nadzieję, że podobne sytuacje nie będą miały miejsca.

Jak w kilku zdaniach opisałby Pan Panią Major Annę Pęzioł-Wójtowicz?

Nowa rzecznik, jest dobrą kobietą, funkcję przejęła w dobrej wierze, z pewnością będzie pełniła swoją funkcję z oddaniem. Nie wolno jej natomiast wystawiać na medialne strzały, dlatego potrzebna jest przymyślana medialna strategia.

Dziękuję za rozmowę.