- Miejsce kapelanów jest wśród żołnierzy służących w Iraku i Afganistanie, a nie na paradach - mówił gen. Waldemar Skrzypczak. Przyznał także, że sam w młodości nosił długie włosy i pacyfę. I że czasami denerwują go media.

 

Na spotkanie z generałem Skrzypczakiem, wiceministrem obrony narodowej i byłym dowódcą polskich misji militarnych przyszło kilka tysięcy woodstokowiczów. I wbrew przewidywaniom generała, wcale nie był to tłum pacyfistów. - Sam w młodości nosiłem długie włosy i wielką pacyfę - wspominał trochę zaskoczony Skrzypczak. Nie musiał odpierać kanonady pytań alterglobalistów o Irak i Afganistan. Z pytaniami o korzyści misji radził sobie łatwo. -Politycznych i ekonomicznych Polska nie odniosła żadnych. Jedynie wojskowe. Nasza armia od II wojny światowej nie miał możliwości brania udziału w operacjach na taką skalę.



W Kostrzynie nad Odrą czuł się prawie jak u siebie w domu. 100 km stąd - w Żaganiu, dowodził 11 Dywizją Kawalerii Pancernej. - Więc jaki czołg uważa pan za najlepszy w historii? - spytał młody militarysta. - Kiedyś Tygrys, dziś także niemiecki - Leopard. I moją misją w ministerstwie jest, żeby nasi pancerniacy mieli podobne - odpowiadał generał.

 

- A czy Polska jest bezpieczna? Powiedzmy, że wybucha wojna na większą skalę. Może stworzyć europejską armię? - pytał inny woodstkowicz. - Jesteśmy w NATO, ale dobrze mieć zapaloną lampkę z tyłu głowy. Historia pokazała, jak to było z sojusznikami. Armia europejska? Nie wszystkie państwa w Europie chciałyby polec za Polskę. Musimy mieć własne silne wojsko. Wtedy będziemy wiarygodni dla sojuszników. Ja w ogóle dzielę armie na te od defilad, ćwiczeń i te do wojen. My jesteśmy w trzeciej najwyższej półce - odpowiadał Skrzypczak. Według niego, armii brakuje tylko dobrego sprzętu, najlepiej z polskiej zbrojeniówki. - Lepiej w kryzysie wydawać miliony w naszych fabrykach niż zachodnich. Warunek jest jeden: dobry produkt. A ja wierzę w polskich konstruktorów i inżynierów - tłumaczył.

 

Generał narzekał także na media. - Wiadomość o śmierci żołnierza, to dobra wiadomość. Bo wtedy mówi się o wojsku - żalił się i przyznał, że marzy mu się powszechny szacunek dla munduru.


- Marcin Gortat zaprosił naszego żołnierza do Stanów na mecz NBA. Gdy spiker powiedział, że na trybunach jest polski weteran z Afganistanu, 20 tysięcy ludzi wstało i biło brawa. Czy coś takiego w Polsce jest możliwe? - komentował gen. Skrzypczak. - Po żołniersku krew mnie zalewa, gdy moja córka skacze wciąż pilotem po programach You can dance. Oczadzieć od nich można! - odpowiadał wiceminister obrony.

 

Emerytowany pracownik wojskowy, zdeklarowany antyklerykał pytał Skrzypczaka o kapelanów: - Co się stało w naszych umysłach, że wojsko oddaliśmy w ręce kleru katolickiego? Zamiast na sprzęt dla żołnierzy, ciężkie pieniądze idą do kieszeni kapelanów. Są parafie wojskowe w miastach, w których już nie ma garnizonów. Za to pan płaci. Takiego cyrku z klerem nie było nawet w II Rzeczpospolitej...

 

Gen. Skrzypczak: - Polacy chodzą od bandy do bandy. Wszyscy kiedyś byli czerwoni, dziś wszyscy są czarni. Nic pośrodku. Pamiętam kolegów z wojska, którzy nagle walnęli na kolana. Namawiam, żebyśmy tak nie demonizowali tych spraw. W tamtym systemie chrzciłem dzieci i się nie kryłem. A kapelani? Ich miejsce jest wśród żołnierzy w Iraku i Afganistanie, a nie na paradach.

 

JW/Gazeta.pl