Fronda.pl: Dwa dni temu świat obiegła informacja o tym, że USA oraz Rosja porozumiały się co do zawieszenia broni i znalezienia sposobu na walkę z ISIS. Od dzisiaj ma trwać zawieszenie broni w rejonach kontrolowanych przez opozycję. Czy to porozumienie faktycznie daje nadzieję na zakończenie wojny?

Gen. Waldemar Skrzypczak: Widać wyraźnie, że to jest inicjatywa amerykańska. To jest to, o czym mówiłem rok temu – Amerykanie sobie bez Rosji z ISIS nie poradzą. Muszą więc szukać kompromisu z Rosją w sprawie stanowiska wobec Syrii. Wiemy dobrze o tym, że Amerykanie od początku zakładali, że ich celem jest obalenie Asada. Miał to być trzeci dyktator obalony przez USA po Husajnie i Kaddafim. Rosjanie natomiast zawsze Asada wspierali i trudno powiedzieć, czy go teraz poświęcą. Amerykanom jest natomiast potrzebny ktoś, kto ma potencjał taki, który pomoże im wspólnie poradzić sobie z ISIS, bo to jest główny problem. Co będzie potem – trudno powiedzieć. Teraz mocno we wszystko angażuje się Turcja, która poza tym, że jest członkiem NATO, stała się także sojusznikiem Putina. Może sojusznik to nieco zbyt wiele powiedziane, natomiast z pewnością Turcja Putinowi nie będzie przeszkadzała w tym, co on chce w Syrii osiągnąć. To porozumienie moim zdaniem jest porozumieniem, które w tych rozgrywkach daje zdecydowanie więcej Putinowi. Okazuje się bowiem, że bez niego nic nie może się w Syrii rozstrzygnąć, że jest koalicji potrzebny do tego, aby móc uporać się z problemem ISIS. Natomiast kwestią zasadniczą jest oczywiście treść tajnego porozumienia między Rosją a USA co do przyszłości Syrii. Z pewnością było to rozstrzygane, natomiast my nie poznamy treści tej części tajnej porozumienia tak długo, jak sprawy się nie rozstrzygną. Może być tak, że za cenę tego porozumienia Rosjanie ustąpią, pozwolą na obalenie Asada i utworzenie nowego rządu, opartego o opozycję syryjską. Druga opcja jest taka, że Asad pozostanie i dalej będzie rządził Syrią. To jednak zawarte jest z pewnością w tajnym protokole, którego my nie poznamy. Negocjacje rosyjsko-amerykańskie trwały od co najmniej trzech miesięcy, spotykano się w Genewie poza wzrokiem opinii publicznej. Najwidoczniej doszli do porozumienia.

Czy jest realna szansa na to, że wspólne działania Rosji i USA zakończą działalność tzw. państwa islamskiego, czy są to raczej pobożne życzenia?

Ja uważam, że tak. Współdziałanie wszystkich zainteresowanych w tym regionie, głównie Ameryki, koalicji zachodniej oraz Rosji, pozwoli im uporać się z ISIS. Pytanie jest takie: co dalej, gdy już uporają się z ISIS w Syrii i Iraku? Co z Al-Kaidą i wszystkimi jej pochodnymi, które będą wzniecały pożary w każdym innym zakątku świata, gdy już zostaną usunięci z Iraku i Syrii? Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak się to dalej potoczy. Oni mają świadomość tego, że przegrają. Przekonany jestem, że ISIS wie, że ich czas dobiega końca. Szukają więc rozwiązania i tworzą próby przeniesienia swoich działań na inne obszary, gdzie mogą dalej siać destrukcję i terror. Samo rozbicie ISIS nie zakończy działań terrorystycznych i trzeba mieć tego świadomość. To jest dopiero początek drogi. ISIS jest przebiegłe i cały czas eksportowało swoje działania z Iraku i Syrii poza granice tego ułomnego państwa. Likwidacja ISIS to pierwszy etap. Co dalej? Tu już potrzeba dalszego przemyślenia strategii i skoordynowanych działań, celem likwidacji tego terroru, jaki ISIS będzie szerzyć w różnych częściach globu. Wskazać tu trzeba chociażby na Afrykę, która stać się może siedliskiem terroryzmu po Iraku i Syrii.

Skoro USA porozumiały się z Rosją, czy nie ma ryzyka, że wpłynie to w jakiś sposób na sytuację Ukrainy w konflikcie z Rosją?

Rosja jest Amerykanom potrzebna. Nie tylko w Syrii, ale także i w Azji. Widać wyraźnie, że Zachód z tematem Ukrainy sobie nie poradził. Ukraina zbroi się i przygotowuje do wojny z Rosją. Ale Ukraina jest sama. Poza sankcjami nakładanymi na Rosję nie ma żadnej gwarancji wsparcia ze strony państw zachodnich, w tym USA. Natomiast przez to, że Ukraina jest sama, Putin zdaje sobie sprawę, że jej problem rozwiązać może bardzo szybko. Wystarczy zająć wschodnią, prorosyjską część Ukrainy. Tę część, w której ludność się radykalizuje. Tam jest coraz mniej zwolenników Ukrainy i Poroszenki – widzą oni, że rząd w Kijowie jest mało skuteczny. Tak więc ta część, która prorosyjska zawsze była, radykalizuje się i bardziej skłania ku Putinowi niż ku Poroszence. To jest obecnie problem wewnętrzny Ukrainy. Putin może chcieć to wykorzystać wiedząc o tym, że Ukrainie nikt nie pomoże. Tę wschodnią część zająć może w zasadzie bezboleśnie, bo armia ukraińska potrzebuje jeszcze wiele czasu, aby przygotować się do konfliktu na szerszą skalę. Na dzisiaj nie jest gotowa na pewno. Natomiast supozycje niektórych zachodnich polityków na ten temat, że Ukraina szykuje się do odbicia Krymu można włożyć między bajki lub uznać za schizofrenię tych polityków. Ukraina nie ma bowiem potencjału, żeby zająć Krym. Ukraina jest zapuszczona. Jeżeli nie będzie jakichś rozmów między Moskwą a Kijowem na temat zawarcia pokoju bez udziału państw zachodnich, to ja przyszłość Ukrainy widzę w czarnych barwach.

Dziękuję za rozmowę.