Fronda.pl: Prezydent podpisał ustawę o obronie Terytorialnej. Cieszy pana że taka ustawa wejdzie w życie?

Gen. Roman Polko: Bardzo mnie to cieszy. Rzeczywiście ktoś wreszcie podchodzi bardzo dobrze i poważnie do potencjału, który tkwi w różnego rodzaju organizacjach strzeleckich, czy w ludziach, którzy niekoniecznie chcą pełnić zawodową służbę, a chcą oddać coś dla ojczyzny. Obrona Terytorialna jest budowana na zdrowych fundamentach przez gen. Kukułę, dowódcę jednostki komandosów, a więc z zachowaniem wysokich standardów. Stąd tak istotne jest, że na etapie budowy Obrony Terytorialnej generał Kukuła ma wsparcie najwyższego szczebla dowodzenia. Tak tworzyły się wojska specjalne i myślę, że tak trzeba budować Obronę Terytorialną. Wtedy, kiedy będzie już gotowa, to wraz z nowym systemem dowodzenia siłami zbrojnymi, będzie funkcjonowała jak każdy inny rodzaj wojsk.

Ministerstwo Obrony Narodowej chce by w 2019 roku wojska Obrony Terytorialnej liczyły ponad 50 tys. żołnierzy. To realny plan?

To jak najbardziej realny plan. Myślę, że to powrót do tego, co mówił śp. Lech Kaczyński, który wspominał o 150 tys. żołnierzy, w tym właśnie 50 tys. takich sił jak Obrona Terytorialna. Poza tym, z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa jest bardzo ważne, by mieć taki komponent zdolny do prowadzenia działań w sytuacji kryzysowej, a nie tylko na wypadek wojny. Poza tym taki 50-tysięczny komponent umożliwia działanie przeciw „zielonym ludzikom”. Wspiera ponadto profesjonalne siły specjalne i regularne wojska na tym terytorium, na którym poszczególne oddziały Obrony Terytorialnej będą funkcjonowały.

Czy polskie możliwości obronne znacząco się dzięki temu zwiększą?

Zdecydowanie tak. W ostatnich latach byliśmy za bardzo skoncentrowani jedynie na wypełnianiu sojuszniczych zobowiązań poza granicami kraju, zapominając o tych aspektach, które wiążą się z obroną własnego terytorium. Obrona Terytorialna w mojej ocenie jest najlepszą odpowiedzią na współczesne wyzwania jakie się pojawiają. To odpowiedź na „zielone ludziki”, szarą strefę i pełzającą wojnę, w której trudno jest określić, czy już mamy do czynienia z konfliktem, czy on dopiero nadchodzi. Zasadniczy argument to ludzie przywiązani do konkretnego terytorium. Nikt lepiej nie pomoże profesjonalnym siłom specjalnym, niż Ci miejscowi, którzy będą sygnalizować zagrożenia i będą pomagać siłom specjalnym w zwalczaniu np. terrorystów, czy „zielonych ludzików”.

Czy przykłady innych państw potwierdzają skuteczność Obrony Terytorialnej?

Przede wszystkim, warto wymienić wzór jaki podkreśla też minister Macierewicz, czyli Gwardię Narodową stanu Illinois. Być może nie każdy wie, ale najwięcej w tej gwardii służy Polaków. Ta gwardia potrafiła wspierać misje nie tylko w Iraku i Afganistanie, ale co szczególnie było dobrze widać, w Kosowie. Tam, na etapie stabilizowanie kraju, żołnierze Gwardii Narodowej lepiej się sprawdzali niż zawodowcy, ponieważ mieli doświadczenie cywilne, potrafili budować administrację, a jednocześnie zachowywali zdolności obronne. Inny przykład to Izrael. Kraj ten od wielu lat zmaga się z terroryzmem i ma problemy w zakresie własnego bezpieczeństwa. W kontekście chociażby ostatniego zamachu w Berlinie, powinniśmy się uczyć jak zabezpieczać duże imprezy, bo to Izrael robi doskonale. Obrona terytorialna w Izraelu, a myślę, że u nas będzie podobnie, buduje naturalną więź wojska ze społeczeństwem. Jest takim łącznikiem, który pozwala lepiej rozumieć te aspekty bezpieczeństwa, za które odpowiadają siły zbrojne. Obrona Terytorialna kształtuje też postawy odpowiedzialności za bezpieczeństwo własnego regionu i szerzej, własnego kraju.

Czyli jest to w pewnym sensie także nawiązanie do naszych tradycji, kiedy wojsko było związane ze społeczeństwem?

Dokładnie o to chodzi. Dużo rozmów przeprowadzałem na ten temat ze śp. ministrem Szczygło, który się zastanawiał po zniesieniu zawodowej służby, w jaki sposób budować morale wojska. Morale to ten czynnik zwycięstwa, który wymienia Carl von Clausewitz. Mówił, że należy teren opanować, przeciwnika zniszczyć, wolę walki złamać. Wola walki, morale są budowane w oparciu o ludzi. Obrona Terytorialna, co jeszcze raz podkreślę, jest budowana solidnie i od podstaw przez gen. Kukułę.

Dobrze, że ustawa weszła w życie. Być może te ujadające psy, które chętnie kładły kłody pod nogi i kontestowały tworzenie tego ważnego komponentu polskich sił zbrojnych, nie będą przynajmniej przeszkadzać. To, że pomogą w budowie tego tworu, będzie raczej trudne.

Jak Pan reaguje na hasła niektórych środowisk opozycyjnych, że minister Macierewicz buduje swoją własną armię?

Na tej samej zasadzie trzeba powiedzieć, że minister Siemoniak budował własną armię, bo to on rozbił system dowodzenia, w którym było wiadomo, że pierwszym żołnierzem jest szef Sztabu Generalnego. Warianty były wypracowywane w Sztabie Generalnym, przedstawiane ministrowi i on decydował w jaki sposób działać. To minister Siemoniak sterował ręcznie rodzajami sił zbrojnych. To minister Klich zwracał uwagę dowódcy marynarki wojennej, gdy ten zgłaszał problemy, aby nie siał defetyzmu. Myślę, że minister Macierewicz pomaga w tworzeniu nowego rodzaju wojsk.

Podobnie rzecz się miała, gdy budowano siły specjalne. GROM podlegał ministrowi obrony narodowej, a koncepcje sił specjalnych osobiście przedstawiałem ministrowi Koziejowi, który nota bene jest jednym z tych, który mówi, że ministrowie nie powinni się w to mieszać. On jako wiceminister obrony narodowej opiniował projekt budowy dowództwa sił specjalnych, który przedstawiałem mu jako dowódca GROMU-u. Zaoponiował go zresztą pozytywnie, nadsyłając kilka swoich uwag. To normalne przy tworzeniu czegoś nowego, że droga decyzyjna musi być krótka, bo w przeciwnym wypadku najlepszy projekt mógłby ugrząźć gdzieś na etapie realizacji.

Dziękujemy za rozmowę.