Portal Fronda.pl: Komisja Europejska chciałaby stworzyć Europejski Korpus Straży Granicznej, który miałby chronić unijne granice przed imigrantami. Problem w tym, że strażnicy mieliby być wysyłani na te granice bez zgody poszczególnych państw członkowskich…

Gen. Roman Polko: Jestem zasadniczo za tym, by europejskie granice były chronione wspólnymi siłami. Wydawałoby się to normą wynikająca z układu Schengen. Należy strzec, co więcej, nie tylko tych miejsc, które zazwyczaj przekraczają uchodźcy – oni są jak woda, która zawsze znajdzie sobie ujście. Tyle jednak, że takie wspólne strzeżenie granic musi mieć miejsce za zgodą poszczególnych państw, nie może być to działanie na terenie suwerennego państwa z pominięciem jego aprobaty, a nawet przy jego sprzeciwie.

Sam pomysł powołania takiej struktury ma jednak dobre strony?

Pomysł, żeby stworzyć wspólną Straż Graniczną, jest jak najbardziej słuszny, nie może oznaczać to jednak odbierania suwerenności poszczególnych państw. Wspólnota europejska musi szanować prawo każdego kraju do decydowania o tym, co dzieje się w jego granicach.

Straż Graniczna ostrzega, że już w przyszłym roku możemy mieć na granicach ogromny problem z imigrantami, którzy mieliby porzucić dotychczasowe szlaki i ruszyć do Niemiec właśnie przez Polskę.

Tak zwany szlak północny wiedzie jak na razie przez Rosję i Norwegię, głównie do Szwecji. To bardzo daleka, okrężna droga.  Oceny dotyczące zagrożenia dla Polski należy, oczywiście, brać pod uwagę, ale szczerze mówiąc nie widzę w tym głębszej analizy. Dobrze by było, gdyby Straż Graniczna zaczęła wreszcie na poważnie zajmować się uchodźcami i wypracować konkretne plany strategiczne, a nie podchodzić do tematu na poziomie kiboli Jagielloni. Myśli w tym nie ma żadnej. Gdy rzecz przedstawiała w Sejmie jeszcze poprzednia minister spraw wewnętrznych, Teresa Piotrowska, było to żenujące. W krajach zachodnich budowane są konkretne plany, na przykład w Kanadzie: państwo to nie przyjmuje przypadkowych ludzi, którzy stoją pod jej granicami, ale samo wybiera sobie uchodźców, których przyjmie. Nie przyjmuje się tam też samotnych mężczyzn, ale całe rodziny, co ma kluczowe znaczenie. Wreszcie po przybyciu na teren Kanady uchodźcy są osadzani w bazach wojskowych, gdzie są poddawani obserwacji. Jest to jakiś system i plan, powodujący, że przypadkowi, niepożądani ludzie nie trafiają do tego kraju. Polska, nawet jeżeli przyjęła zobowiązania i musi je zrealizować, to powinna postępować według przemyślanego planu, a nie ad hoc.

Jeden z polskich strażników granicznych, który pomagał w ochronie granic Węgier, po powrocie do Polski nie przedstawia zbyt dobrego świadectwa o imigrantach. Mówi wprost, że często zachowują się agresywnie i że nie chciałby mieć z nimi do czynienia w ciemnym zaułku.

Problemy są tak naprawdę trzy. Po pierwsze wśród tych ludzi niewielki, nikły procent – ale to wystarczy! – mogą stanowić wysłannicy Państwa Islamskiego. To piąta kolumna, która może dać o sobie znać, jeżeli tylko Polska w jakiś bardziej widoczny sposób zaangażuje się na Bliskim Wschodzie. Po drugie, na co mało zwraca się uwagę, wśród imigrantów mogą być też ludzie al-Asada, który chciałby w ten sposób pokazać, że może pomóc zwalczyć terroryzm i ISIS. Po trzecie – agresja wzmaga agresję. Uchodźcy mogą być w wielkim stresie, bo ich życie było zagrożone. Nawet jeżeli nie mieli zamiaru działać we wrogi sposób, ale spotykają się z kibolami Jagielloni, to z frustracji, czy błędnie pojętej troski o własną rodzinę mogą podjąć działania o charakterze bandyckim czy wręcz terrorystycznym.

Niedawno media informowały, że na strzelnicy pod Ostrołęką strzelanie z karabinów kałasznikowa. Mieli zachowywać się bardzo dziwnie, a ponadto mieć bardzo profesjonalne, już wyćwiczone podejście do broni. Sprawą zajęła się ABW. Jakiekolwiek były ich motywy, nie od dziś mówi się, że Polska może stać się swoistym zapleczem logistycznym dla terrorystów Państwa Islamskiego.

Słuszna uwaga. Wystarczy popatrzeć na Belgię, która była zapleczem logistycznym dla ataków we Francji. To z terytorium belgijskiego, gdzie zamachowcy czuli się bezpiecznie, wyruszono do Francji, by dokonać ostatniego wielopunktowego aktu terroru. Jeżeli Polska nie będzie działała aktywnie, prowadziła rozpoznania osobowego, przenikała do tych struktur w sposób przemyślany, może stać się bezpiecznym schronieniem dla terrorystów, którzy chcieliby dokonać zamachów w takich krajach jak Niemcy, Szwecja, Włochy, Dania, Francja czy Wielka Brytania.

Biorąc pod uwagę stan przygotowania naszego państwa, co powinniśmy zrobić wobec planów Komisji Europejskiej, która – jak się mówi – chciałaby wysłać do Polski kolejne 1800 osób. Przyjmować ich – czy nie?

Powinniśmy prosić naszych partnerów z Unii Europejskiej o czas. O czas na zbudowanie koncepcji przyjmowania tych ludzi. Dziś nie jesteśmy do tego przygotowani pod żadnym względem. Nie mamy systemu regulującego selekcję tych osób, nie wiemy, w jaki sposób znaleźć im zatrudnienie ani jak ich asymilować, by mogli normalnie funkcjonować w naszym społeczeństwie. Jeżeli przyjmiemy ich na szybko to nie tylko my będziemy mieć problemy, ale i sama Unia Europejska, bo wtedy uchodźcy z pewnością miejsca w Polsce nie zagrzeją.