Gen. Roman Polko w rozmowie z „Głosem Wielkopolskim” wskazywał, że kondycja polskiego wojska niezwykle cierpi na ogromnym chaosie w kwestiach dowodzenia. Z inicjatywy gen. Stanisława Kozieja, szefa BBN z nadania Bronisława Komorowskiego, wprowadzono skrajnie nieprecyzyjny system.

„Obecnie w praktyce mamy trzech tzw. "pierwszych żołnierzy” bo są to szef sztabu generalnego, naczelny dowódca i dowódca generalny pod którego formalnie podlegają wszystkie jednostki. Wojsko nie lubi takich nieprzejrzystych zasad kierowania, które rozpraszają wysiłek żołnierski i powodują, że trudno wskazać odpowiedzialnego za podejmowanie kluczowych decyzji” – powiedział.

„Ryba psuje się od głowy, więc jeśli system dowodzenia jest kiepski i nie wiadomo kto za co odpowiada, to na dole również tworzy się marazm i niepewność. Zacznijmy więc od naprawy systemu dowodzenia oraz tworzenia planów strategicznych rozwoju polskich sił zbrojnych. Jednak nie planów na pokaz, by spełniać jakieś urzędnicze formalności, tylko planów możliwych do zrealizowania. Tak by żołnierz służący w konkretnych jednostkach wiedział czego może w najbliższych latach oczekiwać” – dodał.

Jego zdaniem „pierwszym żołnierzem” powinien być szef sztabu. Jak dodaje gen. Polko, paradoksalnie lepszy system mieliśmy w czasach PRL. Gen. Stanisław Koziej wszystko, niestety, rozwalił, rzekomo wzorując się na Stanach Zjednoczonych, a tak naprawdę wypaczając tamtejsze rozwiązania.

kad/"Głos Wielkopolski"