Nadchodzące Święta nastrajają nas radośnie ale i refleksyjnie. Puste miejsce na Wigilijnej wieczerzy dla przybyszów i nieznajomych, skłania nas do refleksji, jak daleko powinno sięgać nasze miłosierdzie, poświęcenie nas samych, poświęcenie bezpieczeństwa naszych bliskich, rodzin, domów i wspólnot, na rzecz pomocy obcym i nieznajomym? Czy zgodnie jednym z biblijnych wskazań naszego Zbawiciela, powinniśmy każdemu przybyszowi odstąpić i płaszcz, jeśli chce wziąć naszą szatę? I czy tylko o strawę, płaszcz, szatę i majętności powinniśmy się w relacjach z przybyszami troszczyć?

Wbrew pozornym teologicznym zawiłościom, odpowiedzi na tak postawione pytania wydają się bardzo proste. Jeszcze w podstawówce na lekcjach religii w przykościelnej sali katechetycznej, często słyszałem od księdza czy katechetki, że dziesięć przykazań Bożych to nie jest karta dań w restauracji, gdzie mogę wybierać sobie to, co akurat mi odpowiada, a pomijać to, co na co nie mam ochoty.

Dekalog wraz z dwoma przykazaniami miłości, był i jest naszym kodeksem, obowiązującym nierozłącznie i w całości. Podobnie rzecz się ma z przekazywanymi nam w Ewangelii zaleceniami i nakazami Pana Jezusa. Nie powinniśmy ich traktować jak przysłowiowej karty dań i wybierać tylko tego, co akurat jest nam, czy komuś innemu wygodne.

Jakie zatem wskazówki, poza rozdawaniem własnego majątku i nadstawianiem drugiego policzka, daje nam Pan Jezus? Zasadnicze i najważniejsze, które wydają się kluczowe i niezbędne do osiągnięcia naszego głównego, życiowego celu, czyli zbawienia duszy i życia wiecznego, wydają się trzy:

„Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.” (J 14,6)

„Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje!” (Łk 9,23)

„Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata.” (Mt 28,20)

Trzy wskazania, dzięki którym wiemy, jak żyć, żeby osiągnąć zbawienie i co jest naszym najważniejszym obowiązkiem wobec bliźnich: zadbać również o ich zbawienie i życie wieczne, poprzez głoszenie Słowa Bożego. 

Jak zatem, używając dużych skrótów i uproszczeń, żył Pan Jezus, skoro kazał nam naśladować samego siebie? Komu rozdawał chleb i ryby? Kogo uzdrawiał? U kogo w domu bywał? Z kim przestawał i kogo wybrał na swoich towarzyszy? Kogo nazywał swoimi braćmi i siostrami a kogo odsyłał precz, określając „plemieniem żmijowym”? Czy możemy znaleźć jakiś wspólny mianownik wszystkich tych wyborów i działań? Gdy Pan Jezus wybierał na swoich uczniów rybaków, celników i grzeszników, stawiał im jeden warunek: zostaw wszystko co masz i pójdź za mną. Podobne oczekiwania miał do uzdrawianych przez siebie osób, którym zadawał zazwyczaj jedno proste pytanie: czy wierzysz w Syna Człowieczego? Nakarmieni pięcioma chlebami i dwoma rybami, mężczyźni w liczbie pięciu tysięcy, nie przybyli do Pana Jezusa po to, żeby przeciwko Niemu protestować, ubliżać Mu, atakować i zwalczać Go, ale żeby w pokorze i z szacunkiem słuchać Jego słów.

Pan Jezus przed każdym, któremu czynił dobro, stawiał wymagania, wymagania wiary, posłuszeństwa nakazom Słowa bożego, poświęcenia i oddania samego siebie Panu Bogu, do którego droga wiedzie tylko przez Niego, przez Jezusa Chrystusa, przez nikogo innego. Cudowne uzdrowienia to nie były promocje w supermarkecie albo ulotki dyskontowe do restauracji, rozdawane na każdym rogu ulicy, każdemu, kto tylko chciał, bez wyjątku. Wystarczy przeczytać Ewangelie (20-35 stron), żeby się o tym przekonać. Nawet wtedy, gdy pewna kobieta dotknęła Jego płaszcza i została cudownie uzdrowiona, Pan Jezus nie pozostawił tego zdarzenia bez zdecydowanej reakcji. „Kto się dotknął mojego płaszcza?”- pytał pomimo napierającego na Niego tłumu. A gdy kobieta przyznała się, ze to ona, i powiedziała dlaczego to zrobiła, rzekł do niej: „Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź uzdrowiona ze swej dolegliwości!”  (Mk 5,25-34) Twoja wiara cię uzdrowiła, wiara w Syna Człowieczego.

Co Pan Jezus miał dla tych, którzy potraktowali Dom Ojca, jak jaskinię zbójców?

„Wszedłszy do świątyni, zaczął wyrzucać tych, którzy sprzedawali i kupowali w świątyni powywracał stoły zmieniających pieniądze i ławki tych, którzy sprzedawali gołębie, i nie pozwolił, żeby kto przeniósł sprzęt jaki przez świątynię.” (Mk 11,15)

Co Pan Jezus nakazywał swoim uczniom, gdyby ci nie zostali wysłuchani jako jego posłańcy?

„A gdyby was gdzieś nie chciano przyjąć i dano posłuchu słowom waszym, wychodząc z takiego domu albo miasta, strząśnijcie proch z nóg waszych! Zaprawdę, powiadam wam: Ziemi sodomskiej i gomorejskiej lżej będzie w dzień sądu niż temu miastu.” (Mt 10,14)

Takich przykładów w Ewangelii jest znacznie więcej, o napomnieniach braterskich, o odstępowaniu od tych, którzy odrzucają Słowo Boże albo są przyczyną naszego zgorszenia, o wyłupywaniu oka i odcinaniu ręki, jeśli są przyczyną naszych grzechów. Nakaz miłosierdzia, miłości i pomocy bliźniemu są nakazami bezwzględnie obowiązującymi, jednakże nie są nakazami bezwarunkowymi, nie mogą być nakazami oderwanymi od pozostałych wskazań i zaleceń Pana Jezusa. 

Czego mógł się spodziewać miłosierny Samarytanin z przypowieści Pana Jezusa, po udzieleniu pomocy napadniętemu, rannemu i ograbionemu wędrowcy? Czy tego, że sam przez uratowanego zostanie napadnięty, a być może zabity? 

Dlatego też warto postawić sobie pytanie: czy gdyby Pan Jezus żył teraz wśród nas, patrzyłby bezczynnie na profanowanie świątyń, dokonywane w całej współczesnej Europie Zachodniej? Zgadzałby się na bezczeszczenie krzyża, figur Matki Bożej, miejsc świętych? Czy biernie przyjmowałby usuwanie krzyży i symboli chrześcijańskich z przestrzeni publicznej, bo przeszkadzają ateistom i innowiercom? Czy odrzucającym Jego Słowo, Dobrą Nowinę, nie mających zamiaru słuchać Słowa, głoszącym ideologie śmierci, zniszczenia, zagłady swoich współbraci, bluźniącym przeciwko Panu Bogu i Duchowi Świętemu, Pan Jezus zaoferowałby dziś cudownie rozmnożone chleb i ryby?

W głębi serca, z pokorą, szczerze myślę, że wątpię.

Paweł Cybula