"Przez raka straciłam mamę, babcię i ciocię. Chciałam, by kobiety dowiedziały się o takim ryzyku, i obiecałam, że będę się dzieliła przydatnymi informacjami, jeżeli takie się pojawią. Również tymi o prewencyjnym usunięciu jajników i jajowodów" - napisała w felietonie opublikowanym w "New York Timesie" Angelina Jolie.

Aktorka poinformowała, że przeszła ten ostatni zabieg, bo jej niedawne badanie wskazało na to, że ryzyko tego typu raka się zwiększyło.

Dwa lata wcześniej Jolie usunęła obie piersi. „Proste badanie krwi ujawniło, że noszę w sobie mutację genu BRCA1, która dawała 87-procentowe ryzyko raka piersi i 50-procentowe ryzyko raka jajników" –mówiła.

Kiedy jest moralnie dopuszczalne usunięcie narządów, jaki jest stosunek kościoła do tego typu operacji oraz, z jakich pobudek ludzie decydują się na tak radykalny ruch?

„Kiedy słucham wszystkich komentarzy i informacji na ten temat, to odnoszę wrażenie, że chodzi o kampanię medialną. Nawet jeśli jest w słusznej sprawie, to trzeba zachować ostrożność. Rzeczą niedopuszczalną jest okaleczanie ciała. Oczywiście w sytuacjach, w których chodzi o ratowanie życia lub zdrowia robi się takie resekcje. Natomiast dzieje się tak tylko wtedy, kiedy jest to medycznie uzasadnione.” – mówi dr Kazimierz Szałata, filozof i etyk.

 „Nie wolno usuwać narządów, po to, żeby ktoś był sterylny. Nie wolno robić takich rzeczy dla poparcia kampanii. Należy pamiętać, że nawet dobry cel nie uświęca środków.” – dodaje.

Odnosi się także do obrazu medialnego przekazującego sytuację i decyzję Angeliny Jolie.

„Sposób, w jaki jesteśmy informowani o kolejnych operacjach budzi we mnie niesmak. Mam wrażenie, że zostały zachwiane proporcje. Chodzi oczywiście o osobę, która jest medialnie rozpoznawalna - być może stąd wynika tak duże zainteresowanie prasy. I tak o to kolejne operacje są elementem pewnej kampanii w dobrej wierze. Lecz jeśli te zabiegi nie mają racjonalnej podstawy uzasadnionej medycznie są one niedopuszczalne.” – zastrzega.

„Nie uciekniemy przed chorobami jeśli sobie wszystko pousuwamy na wszelki wypadek. Takie działania są po prostu nieracjonalne” – uważa.

„Kościół odwołuje się do rozumu, do decyzji racjonalnych, roztropnych i nie budzących wątpliwości moralnych.” – mówi Szałata. „Sprzeciwia się okaleczaniu ludzi po to, by ich uczynić bezpłodnymi, czy temu, by na wyrost usuwać narządy, które mogłyby w przyszłości stanowić zagrożenie. W przypadku, kiedy jest takie zagrożenie - działanie jest wówczas uzasadnione. Jeśli jednak jest na wyrost, jest zupełnie niedopuszczalne.” – dodaje.

Etyk odnosi się również do swojego doświadczenia:

„Ja bardzo często na moich wykładach dla studentów medycyny mówię, że trzeba umieć odróżniać terapię od manipulacji. Terapia jest działaniem, lub zespołem działań, które mają na celu poprawę funkcjonowania pewnych procesów biologicznych w człowieku, które ratują życie lub zdrowie. Manipulacja zawsze jest wtedy, kiedy jest działanie nastawione na inny cel - nie poprawienie stanu zdrowia, ani nie dobro pacjenta. Myślę, że przypadku Jolie jesteśmy gdzieś na granicy i należy wyważyć czy mamy do czynienia z manipulacją, czy z terapią.”

Co do skutków psychologicznych związanych z taką operacją, Szałata uważa, że powinni wypowiedzieć się psychologowie. Sam zastrzega, że jesteśmy w sytuacji pewnego rozchwiania naszej zgodności z naturą. „Kobiety, które są w okresie, w którym mogą rodzić dzieci, zażywają środki antykoncepcyjne po to, by się  ustrzec przed zajściem w ciążę. Jak mówią specjaliści medycyny, m.in. prof. Chazan, jednym z powodów niepłodności jest stosowanie farmakologicznych środków antykoncepcyjnych. Kiedy w którymś momencie kobieta dowiaduje się, że jest sterylna, popada w panikę i przeżywa ogromny dyskomfort, który jest jednym z powodów do podjęcia decyzji skorzystania z metody in vitro. Chcielibyśmy, żeby natura działała na nasze zamówienie. Raz nie chcemy być płodni, a potem chcemy, jednak już nie możemy. Taka okaleczona kobiet a wcześniej czy później będzie przeżywała pewien dyskomfort. Gdy jest jeszcze w wieku rozrodczym usunięcie kobiecych narządów powoduje pewną niepełnosprawność.”  

Na pytanie o powód tak radykalnych działań aktorki, Szałata odpowiada, że nie znamy dokładnych motywów, ale możemy jedynie się domyślać.

„Być może w dobrej wierze chciała uczulić nas na problemy zagrożenia ze strony nowotworów typowo kobiecych, być może z lęku przed tą straszną chorobą. Decydujący głos powinni mieć lekarze. Medycyna powinna opierać się na wiedzy i zaufaniu do lekarzy. To oni wiedzą jaki jest stopień zagrożenia i oni mogą racjonalnie ocenić i pomóc nam podejmować słuszne decyzje. Oczywiście nie wiemy , czy to była osobista decyzja aktorki, czy sugestia lekarzy. Media przedstawiają, że była to „odważna decyzja samej Jolie”, ale to tylko opinia mediów. – kwituje dr Szałata.

Ks. Prof. dr hab. Marian Machinek przedstawia sytuację z punktu widzenia nauczania kościoła i teologii moralnej.

„Usunięcie narządów dopuszczalne jest, jeśli widnieje realne zagrożenie dla zdrowia, lub życia. W takim przypadku można poświęcić organ dla całości organizmu. Jednak wtedy, kiedy nie ma realnego zagrożenia, nie powinno się siebie okaleczać. Oczywiście jest to zależne od  konkretnej sytuacji.” – mówi.

„Tylko wtedy, kiedy mamy do czynienia z chorobą, można dokonać usunięcia organów, natomiast kiedy jest jedynie prawdopodobieństwo zagrożenia - nie jest to wystarczający motyw, żeby dokonywać tak poważnych operacji.” – dodaje.

Ksiądz profesor Machinek komentuje głośny przykład Jolie:

„Tutaj mieliśmy do czynienia tylko  z jakimiś przypadkami choroby w rodzinie. Aktorka nie ma żadnych symptomów, nie ma też początku choroby, bazuje tylko na prawdopodobieństwie.”

„W takim przypadku grają role tylko emocje – pewne przewrażliwienie. Medycyna powinna się wypowiedzieć. Nie wszyscy lekarze są zdania, żeby dokonywać takich operacji. Jedynie wydaje się, że jest to usunięcie problemu. Tylko wciąż pozostaje pytanie, czy rzeczywiście problem zniknął.” – dodaje.

Jak informuje również żadnym usprawiedliwieniem, czy tłumaczeniem nie jest posiadanie kilkorga dzieci.

„Tak tłumaczyć mógłby się każdy, kto chciałby się np.: ubezpłodnić. Nie usprawiedliwa również postawa - ludzie mnie potrzebują, więc muszę żyć, więc mogę dokonywać wszystkich możliwych zabiegów i operacji.” 

„Problem dotyczy głównie tego, czy mamy do czynienia z rzeczywistym zagrożeniem zdrowia, wówczas oczywiście działamy i poświęcamy pojedyncze organy, by ratować organizm. Jednak nie wtedy kiedy jest to teoretycznie i prawdopodobnie” – podsumowuje ksiądz profesor. 

Karolina Zaremba