I dzielna ta dziewoja, która niegdyś uchodziła za katoliczkę, grzmi i tupie na redaktorów „Wprostu”, którzy nie potraktowali Alicji Tysiąc z wystarczającym uniżeniem i nawet śmieli sugerować, że nie jest powodem – szczególnie, gdy ma się gigantyczne długi – do rezygnacji z pracy fakt, że szefowa nas nie lubi. Co gorsza, z przerażeniem konstatuje Wiśniewska, niektóre z pytań Magdaleny Rigamonti, zdają się sugerować, że nie jest ona wystarczającą zwolenniczką aborcji, a może – o zgrozo – nawet uznaje, że dzieci zabijać nie wolno. „Komentarze Rigamonti to miód na serce bojowników pro-life: "W siódmym tygodniu to już chyba serce bije". "W Boga pani wierzy?" - oznajmia dziennikarka „Gazety Wyborczej”.

Skandaliczne błędy dziennikarzy „Wprost” wynikają z tego, że zapomnieli oni, że Alicji Tysiąc, choć jest radną, nie można traktować, jak zwykłego polityka, bowiem na sztandary wynieśli ją wyznawcy aborcji. A gdy ktoś o tym zapomni, to trzeba mu o tym przypomnieć. Najpierw piórem Wiśniewskiej, później wywiadami z Tysiąc, a na koniec może jakimś procesikiem, żeby już nikomu nie przyszło do głowy, że „świętą” sprawy aborcji można w ogóle traktować inaczej, niż z nabożnym uniżeniem. Terlikowskiego zaś, jako „ultrakatolickiego publicystę, który wielokrotnie poniżał Tysiąc w swoich felietonach” można, co najwyżej opluć, ale już uznać go za godnego obrony, bo to nie przystoi prawdziwym mainstreamowym dziennikarzom.

Tomasz P. Terlikowski