Ewa Kopacz zapowiada, że nie przyjmie sprawozdania prokuratora Generalnego. Czy Andrzej Seremet pożegna się ze stanowiskiem?

Prokurator Seremet sam wyznał, że kilkakrotnie rozważał możliwość złożenia dymisji, ale na pewno nie w tym momencie, nie po tym, co się stało w związku z akcją Zbigniewa Stonogi. Dlatego dymisji raczej nie należy się spodziewać. Zwłaszcza, że nieprzyjęcie sprawozdania przez premier Kopacz dotyczy roku 2014. W 2014 r. po ujawnieniu pierwszej porcji taśm pani premier nie widziała powodu, żeby apelować o dymisję prokuratora generalnego. W związku z tym jej gest należy uznać tylko za grę polityczną. Widać gołym okiem, że to próba ucieczki do przodu. Tymczasem lista zarzutów do Andrzeja Seremeta jest bardzo długa. Jeśli chodzi o aferę taśmową, to  najbardziej obciąża go to, że nie wszczął śledztw dotyczących faktów ujawnionych podczas rozmów najwyższych urzędników -  przestępstw, nadużyć, działania na szkodę skarbu państwa. Nawet nie objął postępowania w sprawie podsłuchów osobistym nadzorem. Dopuszczono do sytuacji, że w tym tak istotnym z punktu widzenia interesu państwa śledztwie bez żadnej kontroli sporządzano fotokopie akt. Tymczasem są tam informacje wrażliwe dla państwa, np. o poufnych negocjacjach dotyczących gazu. Dla porównania - rodziny smoleńskie mają bardzo utrudniony dostęp do akt śledztwa dotyczącego katastrofy. Nie wolno im robić fotokopii ani notatek, nie mogą nawet mieć ze sobą długopisu podczas przeglądania dokumentów. Inny przykład, pochodzący z ostatnich dni dotyczy Elewarru, firmy traktowanej przez PSL jak prywatny folwark działaczy. Miały tam miejsce dwie kontrole Naczelnej Izby Kontroli, w 2011 r. i ostatnio, w wyniku których wskazano konkretne nieprawidłowości. Prokuratura uznała, że nie było sprawy. Wyprowadzano pieniądze z firmy – i nic. To tylko jeden z przykładów zaniechań ze strony prokuratury. Prokuratura istnieje wirtualnie, a prokuratorzy nie mają poczucia, że przełożeni stoją za nimi niezależnie od zawirowań politycznych. Tak naprawdę nie potrafię wskazać sprawy, z którą Andrzej Seremet dobrze by sobie poradził.

Czy dobrze by się stało, gdyby Seremet ustąpił? Platforma Obywatelska miałaby wtedy możliwość wstawienia kogoś zaufanego na stanowisko prokuratora generalnego na kolejne kilka lat.

Niektórzy konstytucjonaliści twierdzą, że prezydent w każdej chwili może wszcząć procedurę odwołania prokuratora generalnego. Uważam, że każdy miesiąc trwania Andrzeja Seremeta na stanowisku przynosi szkodę iluś konkretnym śledztwom. Kiedy funkcja prokuratora generalnego była połączona ze stanowiskiem ministra sprawiedliwości, mieliśmy prokuratorów, którzy działali ewidentnie na zlecenie politycznie. Przykładem Andrzej Jaskiernia. Jednak nie przypominam sobie tak słabego prokuratora generalnego jak Andrzej Seremet. To jest człowiek, który nie pozwala działać tym prokuratorom, którym dobro państwa leży na sercu.

Ze swoimi funkcjami pożegnało się kilku ministrów i wiceministrów, a także marszałek sejmu Radosław Sikorski i doradca premier Jacek Rostowski. Czy to uratuje PO?

PO nic już nie jest w stanie uratować. W nieoficjalnych rozmowach z politykami tej partii można usłyszeć, że takiej katastrofy nikt się nie spodziewał. Mam wrażenie, że wielu z nich myśli już tylko o tym, jak zapewnić sobie miękkie lądowanie. Może nawet prowadzą negocjacje na temat transferów z innymi ugrupowaniami. Ewa Kopacz stara się już chyba tylko uratować siebie i grono swoich współpracowników. Widać syndrom ucieczki z tonącego Titanica. Wykonywane są też ostatnie skoki na kasę: załatwianie sobie posad w państwowych spółkach, podpisywanie ostatnich kontraktów, realizowanie politycznych zobowiązań, żeby mieć pieniądze na kampanię. Za przykład może posłużyć kontrakt na helikoptery dla armii. Jest robiony na siłę, wiadomo, że chodzi o 13 mld zł i wiadomo, że są tu bardzo konkretni beneficjenci. To najgorszy możliwy styl zakończenia rządów.

Czemu dymisje nastąpiły akurat teraz? Niektórzy mówią, że widocznie w taśmach są nieznane, a jeszcze bardziej kompromitujące materiały.

Widzę parę możliwości. Rzeczywiście, mówi się, że taśm jest więcej i są na nich wszyscy zdymisjonowani sekretarze i podsekretarze stanu. Jednak Ewa Kopacz od wielu miesięcy wiedziała, jaka jest skala katastrofy związanej z aferą taśmową, więc chyba jest inny powód – wcześniej nie zamierzano nikogo dymisjonować, bo Platforma nie spodziewała się, że jej kandydat przegra wybory prezydenckie. Przegrana Bronisława Komorowskiego zmusiła PO do radykalniejszych kroków, także jeśli chodzi o przeorganizowanie własnych szeregów. Wygląda też na to, że do większego głosu dochodzi frakcja Grzegorza Schetyny, który pewnie domagał się podobnych konsekwencji  wobec kolegów partyjnych, do jakich sam był zmuszony po ujawnieniu afery hazardowej. I to stąd takie, a nie inne kroki Ewy Kopacz.

Rozmawiał Jakub Jałowiczor