"Polskie władze pospieszyły się po podaniu przeze mnie bardzo lakonicznych sugestii. Uruchomiła się cała kampania hejtu i odsądzania mnie od czci i wiary. Ja już takie kampanie przeżywałem inicjowane przez służby.

Sądzę, że Agencja Wywiadu i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego pospieszyły się, bo przekażę im dane swojego informatora. Źródło się na to zgodziło" - zadeklarował w rozmowie z "Polskim Radiem" Witold Gadowski, dziennikarz śledczy, o którym zrobiło się ostatnio głośno ws. ewentualnego ataku terrorystycznego na Polskę.

Według Gadowskeigo powołującego się na wiarygodne źródła z Bliskiego Wschodu, kilku europejskich członków ISIS mogłoby planować ataki w Polsce. Mają mieć mapy Warszawy, Gdańska i Częstochowy. Może im chodzić o wymiar propagandowy, tak, by Polacy się bali.

"Przekazałem to, co podało wiarygodne źródło. Posiada ono swoje rozeznanie w Afryce Północnej i Syrii. Na tym polega jego przewaga nad "ekspertami" z Polski. W Polsce jest kilka osób, które szanuję i mają wiedzę nt. Bliskiego Wschodu. Na pewno jednak nie są to te osoby, które się wypowiadają" - powiedział dziennikarz.

Jak wyjaśnił Gadowski, w Polsce raczej nie działają żadne komórki dżihadystów. Jak dodawał, jest jednak prawdopodobne, że dżihadyści zainteresują się Polską.

mod/polskieradio.pl