W najnowszym "Komentarzu Tygodnia" dziennikarz śledczy i publicysta, Witold Gadowski odniósł się m.in. do skandalicznego ataku na Polskę, który przypuściła żydowsko-amerykańska fundacja Ruderman. 

"Dlaczego tyle niechlujstwa i dziadostwa jest ciągle w rządzeniu Polską? Czas się kurczy, zaczyna być bardzo wąsko, bardzo agresywnie wokół nas. A przecież i stare strachy nie ucichły. I te strachy z Moskwy i te strachy z Berlina. Nie jest bezpiecznie, a my uśmiechnięci zajmujemy się wewnętrznym życiem politycznym w Polsce"-zastanawia się Gadowski, którego zdaniem polskie władze niedostatecznie dbają o politykę historyczną Polski, a przykładem tego może być właśnie sprawa kłamliwego filmu "I will go to jail". Jak powiedział dziennikarz, milczą w tej sprawie ministrowie Czaputowicz i Gliński. "Kto zatem ma bronić Polski?"- pyta publicysta. 

Jak się okazuje, spot Ruderman Family Foundation to jeszcze nic. Witold Gadowski mówi o artykule w "Jerusalem Post", gdzie Polka(!), Matylda Jonas-Kowalik alarmuje: „Żydzi boją się narastającego antysemityzmu w Polsce. Boją się Holokaustu”. Dziennikarz zwraca uwagę, że relacja Kowalik zilustrowana jest zdjęciem sprzed 14 lat, w dodatku z francuskiego cmentarza (ta sama fotografia- wskazuje Gadowski- była opublikowana w roku 2011 we francuskim "Le Figaro"), gdzie na nagrobkach żydowskich narysowane są swastyki. 

"Dzięki wywołaniu awantury między Polską a Izraelem, bardzo poszły w górę notowania partii Likud kierowanej przez Benjamina Netanjahu (…). Z drugiej strony, w górę idą notowania Prawa i Sprawiedliwości w Polsce"-zauważa Witold Gadowski. W środowisku żydowskim przychylnym Polsce mówi się, że to wszystko "ustawka", dzięki której rosną notowania władz obu krajów. Jednocześnie jednak na cały świat rozlewa się histeria antypolska- mówi publicysta. 

"Antypolonizm wzrasta, a my jesteśmy bezbronni i nie mamy narzędzi do tego, aby walczyć"-dodaje. Gadowski przywołuje przykład Polskiej Fundacji Narodowej, która została stworzona dość dawno temu, a dopiero teraz tak naprawdę zastanawiamy się, po co w ogóle jest. 

"Gdzie jest profesjonalny klip z wykorzystaniem zagranicznych aktorów (…) mówiący o German Holokaust, German Death Camps? Gdzie to wszystko jest? To internauci muszą wykonywać w Internecie pracę za państwo polskie? Dlaczego tyle niechlujstwa i dziadostwa jest ciągle w rządzeniu Polską?"-zastanawiał się autor "Komentarza Tygodnia". 

Publicysta przypomina również pewne zdarzenie z naszej historii bardzo przypominające mord w Jedwabnem, tyle że dokonane na Polakach. O Gardelegen mówi się raczej niewiele. 

"Pod koniec II wojny światowej 1016 więźniów obozu koncentracyjnego Mittelbau-Dora zostało spędzonych do drewnianego, olbrzymiego hangaru w miejscowości Gardelegen. Wszystkich tych ludzi spalono. A tych, którzy wydostawali się z zamknięcia podkopami, czy innymi sposobami, kosiły serie z SS-mańskich karabinów maszynowych. To SS-mani podpalili drewniany hangar i spalili żywcem ponad 1000 osób, w tym większość Polaków. Ocalało 16 osób"-mówi Witold Gadowski, zwracając uwagę na podobieństwo mordu w Gardelegen do mordu w Jedwabnem. Jaki wniosek wyciągnął z tego dziennikarz?

"Tak Niemcy zabijali w Jedwabnem, wbrew temu, co twierdzi Jan Tomasz Gross"-podkreślił autor "Komentarza Tygodnia", ponownie apelując o ekshumacje w Jedwabnem. 

"Dlaczego godzimy się na to, by do Polski przylepiało się ciągle haniebne oskarżenie, że to Polacy zabili Żydów w Jedwabnem? A kto zabił Polaków w Gardelegen?"-pyta Gadowski, dodając, że to miejsce, gdzie żywcem spalono 1000 Polaków powinno być pokazywane na całym świecie. 

yenn/Fronda.pl