Dziennikarz śledczy i publicysta Witold Gadowski w najnowszym "Komentarzu Tygodnia" poruszył wiele gorących tematów: od krytyki prezesa TVP, Jacka Kurskiego po sytuację w SKOK Wołomin oraz spółce KGHM. Gadowski odniósł się również do sprawy przedsiębiorstwa Polskie Nagrania.

Spółkę KGHM dziennikarz określi mianem "kolosa na glinianych nogach". Witold Gadowski podkreślił, że ten drugi na świecie producent srebra i dziewiąty producent miedzi, oraz produktów takich jak złoto, ołów czy kwas siarkowy jest sukcesywnie rozkradany przez klany polityczne. 

"W 2000 r. państwo posiadało w KGHM 53 proc. akcji. Dziś państwo posiada 31,6 proc. Gdzie te akcje parują? Jak to się dzieje, że naraz państwo pozbywa się po cichu coraz to nowych pakietów akcji swojego koronnego przedsiębiorstwa? Gdzie się podziewają zyski z KGHM, które dziś przy rekordowym poziomie cen miedzi (ok. 8 tys. dol. za tonę) powinny być krociowe (…)? Kto wyprowadza pieniądze z KGHM?"- zastanawiał się publicysta. Jak dodał, spółka rozkradana jest na kilka sposobów. Jeden z nich to doradztwo, które pochłonęło kwotę przekraczającą miliard złotych. 

"Także kierownicza załoga KGHM wyprowadza zwyczajowo pieniądze na tzw. wnioski racjonalizatorskie"- podkreślił Witold Gadowski. Wielkie pieniądze KGHM może stracić również na skutek nietrafionej inwestycji w firmę Quadra. Środki zainwestowane w tę firmę pochodzą m.in. z kredytów z banków japońskich, które zaczynają się o nie upominać. Problem w tym, że KGHM nie bardzo ma z czego spłacać długi... 

"Kolos na glinianych nogach. W KGHM całe klany polityczne od czasów PZPR, przez SLD, PSL, Unię Wolności, PO aż do PiS żyją w symbiozie. Kolejne warstwy nieudaczników, amatorów nanoszone są do KGHM i tam rozkradają firmę"- stwierdził dziennikarz. 

Gadowski mówił też o nieprawidłowościach w SKOK Wołomin, których dotychczas niewyjaśniono. Kto zaciągnął milionowe, do dziś niespłacone kredyty w tej instytucji? Publicysta wymienił kilku beneficjentów. To m.in. rodzina Aussenberg powiązana z koncernem ITI, wysoki urzędnik NBP- Ewa J., piosenkarz Michał Wiśniewski, a nawet jeden z pułkowników WSW, którego nazwisko pojawiało się w kontekście afery marszałkowej.  Dziennikarz mówił również o kwestii przedsiębiorstwa Polskie Nagrania. W końcówce rządów PO-PSL spółka posiadająca prawdziwe perły polskiej muzyki, została sprzedana firmie Warner Music Poland za 8 mln złotych. 

Wicepremier i minister kultury Piotr Gliński chciał odkupić firmę za 20 mln złotych. 

"Ta transakcja nie doszła do skutku, bo Warner Music Poland wycenił polskie nagrania na 80 mln zł. Ot, interesy, jakie można robić z polskimi rządami!"- podkreślił Witold Gadowski. Jak przekonywał publicysta, na interesach z polskim rządem można by zarobić więcej, niż na złocie...

"Kiedy skończą się czasy, gdy polski rząd będzie frajerem, który sprzedaje za bezcen srebra rodowe?"-zastanawiał się Gadowski.

yenn/Youtube, Fronda.pl