Szefowa francuskiego Frontu Narodowego Marine Le Pen musi zmagać się nie tylko z rywalami politycznymi, ale także z rodziną. Jeszcze niedawno walczyła o przywództwo w partii ze swoim ojcem, wychodząc z tej partii zwycięsko. Teraz musi zajmować się buntem swojej siostrzenicy, Marion Marechal Le Pen. O sprawie pisze na łamach "Polska The Times Plus" Charles Bremner.

Wybory prezydenckie we Francji odbędą się za pięć miesięcy. Front Narodowy ma jednak bardzo poważne kłopoty. 27-letnia Marion Marechal Le Pen, siostrzenica szefowej Frontu Marine Le Pen, wznieca według Bremnera swoisty bunt, próbując kształtować Front Narodowy podług innych wzorców. Marine Le Pen próbuje zająć pozycje dawnych komunistów, mówiąc o państwie opiekuńczym; tymczasem Marion Marchela Le Pen związała się ze środowiskiem tradycjonalistów i zagorzałych konserwatystów, co owocuje zwalczaniem rozmaitych liberalnych rozwiązań, jak homoseksualne związki czy publiczne finansowanie aborcji.

Marion Marechal Le Pen uważa, że Front Narodowy musi odejść od popierania homoseksualizmu i aborcji, by pokonać kandydata Republikanów, katolika Francoisa Fillona. Jednak sama Marine Le Pen sądzi, że jest inaczej, bo Fillon pograża się swoimi antysocjalnymi hasłami, które szefowa Frontu określa jako "thatcheryzm".

Marion Marechal Le Pen jest aktywnie wspierana przez Jean-Marie Le Pena, który uważa, że Marine Le Pen zdradziła ideały Frontu Narodowego, wiążąc się światopoglądowo z lewicą. 

Według aktualnych sondaży Marine Le Pen ma duże szanse na zwycięstwo w I turze wyborów prezydenckich, ale w II turze jej wygrana jest już znacznie mniej prawdopodobna.

weg/plus.polskatimes.pl