„Wojsko, które da wam trzy miesiące czasu obrony i dobre relacje z USA to kluczowe sprawy” - powiedział w rozmowie z portalem Forsal.pl Georgie Friedman. Pytany o jego twierdzenia dotyczące potęgi, jaką w regionie ma się stać w przyszłości Polska, odpowiedział:

Na pierwszym etapie rosnąca potęga zawsze jest zbywana przez tę, która chyli się ku upadkowi, a następnie atakowana. Niemcy traktują Polskę, jakby miała niewielkie znaczenie, a wręcz ją potępiają. Takie napięcie zawsze się pojawia, a rozwój Polski odbywa się w wielu wymiarach.”.

Stwierdził także, że najistotniejsze jest zabezpieczenie polskiego interesu narodowego, oddzielnego od interesu europejskiego:

Chodzi o zaznaczenie, że Polska jest inna niż pozostałe kraje i że opinia reszty Europy jest jej obojętna.” - podkreślał.

Friedman dodawał też:

[…] w niektórych częściach Europy, między innymi w Polsce, ludzie dochodzą do wniosku, że budowanie gospodarki to za mało. Życie nie polega tylko na zarabianiu pieniędzy. Dla Unii taka myśl jest nie do zaakceptowania, ponieważ Unia próbuje rozwiązywać wszystkie problemy Europy poprzez ogłaszanie, że są to problemy gospodarcze”.

Podkreślał, że o ile przez ostatnich 20 lat Polska była jednym z krajów, które były wdzięczne za możliwość uniezależnienia się od Rosji, to obecnie Europa chce od niej czegoś więcej niż partnerstwa gospodarczego. Jedną z tych rzeczy jest jej chęć, aby Polska przyjęła jej rozumienie „nacjonalizmu” i ten „problem” rozwiązała. Dodał, że Polska tego nie chce, chce się tym nacieszyć i rozumie, że nie ma się czego wstydzić. Za imponującą uznał pewność siebie, z jaką rząd mówi Europie „nie”. Podkreślił:

Kiedy już nauczy się mówić „nie” i zobaczy, że nie zostanie za to zrównany z ziemią, łatwiej będzie mu znowu powiedzieć „nie”. Widzę więc dla Polski dwie role: po pierwsze, stawianie wyzwania Niemcom, a po drugie – przewodzenie Europie Wschodniej.”.

Friedman zauważa także, że wzrost popularności partii prawicowej w Niemczech jest czymś zupełnie innym niż w Polsce, mimo to UE zamiast zająć się tym problemem – zaczyna wyobcowywać Europę Wschodnią – Polskę, Węgry czy Rumunię. Pytany o to, czy zaczynamy wracać do epoki państw narodowych, zauważa niewygodną dla europejskich prawdę – „nigdy z niej nie wyszliśmy”. Dowodem na to jest według Friedmana choćby kryzys w Grecji z 2008 roku, który pokazał, że problem Greków niekoniecznie jest problemem Niemców, a kryzys we Włoszech nie jest kryzysem we Francji. Podkreśla:

Prawda jest taka, że Europa zawsze była i wciąż jest areną państw narodowych.”.

Pytany o położenie między Rosją a Niemcami, które zawsze dla Polski było problemem, odpowiada, że mamy kilka scenariuszy. Jeden – sprzymierzenie się z jednym z tych państw. Inny – sprzymierzenie z wiarygodnym graczem z zewnątrz – USA. Trzeci w końcu – budowanie własnej potęgi militarnej. Skonstatował, że Polska prowadzi bardzo racjonalną politykę zagraniczną. Według Friedmana Rosja obecnie nie stanowi zagrożenia, Niemcy – tak, jednak nie militarne. Polska wykorzystuje ten czas aby budować solidną armię i zawiera sojusz z USA – państwem, które stanie na wysokości zadania.

Poruszając temat rozwoju gospodarki w Europie, podkreślił:

To właśnie w Europie Wschodniej widzę nadchodzącą rewolucję przedsiębiorczości. To jeden z niewielu obszarów na świecie, gdzie istnieje bardzo dobrze wykształcona kadra – a jednocześnie bardzo tania. Nigdzie indziej w Europie nie ma tak wielkiego zasobu ludzi ze świetnym wykształceniem, między innymi technicznym”.

Friedman zauważa, że Polska, Węgry i Rumunia powinny to wykorzystać i tworzyć prawa, które pozwolą na bycie przedsiębiorczym, co w UE jest bardzo trudne. Zapytany, czy w takim razie nie powinniśmy żałować potencjalnego opuszczenia UE stwierdza, że to nie my opuszczamy UE, ale Unia Europejska opuszcza nas:

UE definiuje się w coraz większym stopniu w sposób, który jest niekompatybilny z polskim interesem gospodarczym i politycznym”.

dam/forsal.pl,Fronda.pl