Wygląda na to, że Władysławowi Frasyniukowi bardzo zależy na siłowym doprowadzeniu do prokuratury. A jeszcze lepiej, jeżeli pójdzie to w świat, prawda?

Warszawska Prokuratura Okręgowa poinformowała dziś, że Władysław Frasyniuk, wezwany w charakterze podejrzanego w związku ze sprawą kontrmanifestacji wobec miesięcznicy smoleńskiej w czerwcu ubiegłego roku, kolejny raz nie stawił się w prokuraturze. 

"Postanowienie o przedstawieniu zarzutów zostało wydane i podejrzany nie uniknie wykonania czynności procesowych"-powiedział w rozmowie z PAP prokurator Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Łapczyński podkreślił, że  „prokuratura nie chce straszyć podejrzanego środkami przymusu, jakie może zastosować”. W ocenie rzecznika, Frasyniuk "powinien mieć świadomość skutków niestawiennictwa", zwłaszcza że kolejny raz nie stawił się na wyznaczony przez prokuratora termin. 

"W związku z niestawiennictwem podejrzanego, prokurator – zgodnie z Kodeksem postępowania karnego – podejmie czynności mające na celu zapewnienie stawiennictwa podejrzanego w prokuraturze"-poinformował prokurator Łapczyński. 

W związku z incydentem podczas czerwcowej miesięcznicy, Prokuratura Okręgowa w Warszawie zdecydowała się przesłuchać byłego opozycjonistę czasów PRL. Pierwszy termin został wyznaczony na 12 stycznia. Wówczas Frasyniuk nie stawił się na przesłuchanie, twierdząc, że sprawa jest polityczna. Kolejny termin został wyznaczony na 1 lutego.

We wtorek Frasyniuk złożył w prokuraturze krótkie oświadczenie, w którym informował, że nie stawi się na przesłuchaniu-poinformował prok. Łukasz Łapczyński. Jak dodał, z informacji prokuratury wynika, że wezwanie na pierwszy termin zostało odebrane przez Frasyniuka, zaś co do wezwania na czwartek, podejrzany odmówił jego przyjęcia i policjanci poinformowali go o terminie czynności. Rzecznik prasowy warszawskiej prokuratury podkreślił, że wezwanie zostało zatem doręczone skutecznie. 

Wydaje sie, że siłowe doprowadzenie na przesłuchanie byłoby Władysławowi Frasyniukowi "na rękę", mógłby bowiem bez przeszkód grać męczennika kaczystowskiego reżimu, zwłaszcza jeśli dowiedzą się o tym również media zagraniczne. Tylko po co?

yenn/PAP, Fronda.pl