Adelmalik Petitjean, jeden z morderców księdza z Normandii, urodził się w algierskiej rodzinie. Tuż po zamachu na kościół w Normandii Petitjean został zastrzelony przez francuską policję. 

W czerwcu 2016 trafił na listę obserwacyjną francuskich służb, wraz z drugim przyszłym zabójcą 85-letniego księdza. Próbował wtedy przedostać się do Syrii, by walczyć w szeregach ISIS. Na granicy został zatrzymany przez władze tureckie. Poza wpisaniem na listę obserwayjną nie poniósł jednak żadnych konsekwencji.

Co najlepsze, przez pięć miesięcy, od grudnia 2015 do kwietnia 2016, Adelmalik Petitjean był etatowym pracownikiem portu lotniczego Chambéry-Savoie w regionie Rodan-Alpy, we Francji. Odpowiadał za transport bagażu pasażerów. 

Jak informuje "Daily Mail", mężczyzna bez problemu przeszedł kontrolę policyjną i poradził sobie z testami policyjnymi. Francuskie służby badały jego poglądy i znajomości.

Rocznie przez lotnisko Chambéry-Savoie przewija się 250 tys. pasażerów. Mimo to pozwolono, by pracował tam człowiek, który nie krył się ze swoimi niebezpiecznymi "poglądami". Kiedy chciał przedostać się do Syrii, by walczyć w szeregach Państwa Islamskiego, wpisano go nawet na listę obserwacyjną... Ciekawe czy śmiał się z tej "listy" i francuskich służb, zabijając 85-letniego księdza z Normandii...

JJ/niezależna.pl