W tekście na portalu "strata-czasu.net" Krzysztof Sowiński pisze o "trzeciej fali feminizmu". Autor charakteryzuje trzy fazy tego zjawiska.

Pierwsza to XIX wiek, gdy w całej zachodniej cywilizacji prawa kobiet były drastycznie ograniczone:
"Praktyczny brak praw politycznych, dostępu do wyższej edukacji, mocno ograniczone możliwości podejmowania pracy i awansu, niesprawiedliwa i często krzywdząca asymetria w prawie cywilnym, szczególnie gdy mowa o prawie majątkowym, powszechna akceptacja przemocy domowej, jak i szereg innych mniej czy bardziej szkodliwych zjawisk to warunki, w jakich sufrażystki podejmowały swoją walkę."- i walka sufrażystek została wygrana. Jak pisze Sowiński, pomogły w tym rosnące w siłę demokratyzm i industrializacja. Podczas wojen światowych okazało się, że kobiety na dowolnych stanowiskach są w stanie dorównywać mężczyznom, a równość kobiet i mężczyzn stawała się powszechnym przekonaniem.

"Druga fala" to druga połowa XX wieku. "Pod ostrzał trafiły prawa dyskryminujące kobiety w pracy, w majątkowych relacjach z mężem i w trakcie rozwodu. Rozpoczął się bój o prawa matek, współodpowiedzialność w wychowaniu dzieci, ochronę kobiet przed przemocą domową, w tym przed gwałtem małżeńskim." Autor tekstu zwraca uwagę, że u progu nowego tysiąclecia próżno było szukać kraju, gdzie kobiety byłyby dyskryminowane. Krzysztof Sowiński dostrzega w tym niezaprzeczalne zasługi feminizmu, zwraca jednak uwagę, że spowodowały to również przemiany cywilizacyjne wskutek postępu technologicznego.

Autor zwraca jednak uwagę, że dotyczy to cywilizacji zachodniej. Inaczej rzecz się ma w świecie islamu.

"O ile zachodnia kobieta w XIX wieku była obywatelem drugiej kategorii, o tyle muzułmanka obywatelem w ogóle nie jest."- konstatuje autor.

"Wszędzie tam, gdzie prawo oparte jest przynajmniej częściowo na szariacie, czyli religijnym prawie islamu, kobieta ma status pariasa. Często nie może dziedziczyć, jej zeznania w sądzie są warte dwukrotnie mniej, nie może zainicjować rozwodu, sama zaś może zostać z dnia na dzień oddalona przez męża."- pisze Krzysztof Sowiński. Zwraca również uwagę, że w prawie krajów islamskich nie ma żadnych zapisów o przemocy domowej lub gwałcie małżeńskim, definiujących je jako przestępstwa. Młode dziewczęta albo wręcz dziewczynki są wydawane za obcych mężczyzn i od dnia ślubu są całkowicie zdane na ich łaskę, są ich własnością, a próby przeciwstawienia się mogą zakończyć się "mordem honorowym".

"Islam to piekło kobiet. Piekło, które swoje sufrażystki oblewa kwasem, ścina publicznie, lub grupowym wielodniowym gwałtem zmienia w psychiczne wraki. Nie może być inaczej, zważywszy na to, że wszelki akt kobiecego upomnienia się o swoje prawa uderza w religijnie ugruntowany status kobiety jako seksualnej zabawki. Ciężko znaleźć bardziej bezwzględny i okrutny przykład patriarchatu w historii."

Autor jako wyjątek podaje społeczność polskich Tatarów, ale zaznacza, że to jedynie "mikroskopijny margines" wobec całego świata islamu, który zresztą odbiera to z niechęcią.

Trzecia fala feminizmu walczy z patriarchatem, tyle że... doszukuje się go na siłę wszędzie, tylko nie tam, gdzie jest realnym problemem. Sowiński zwraca uwagę, że w odniesieniu do islamu to określenie praktycznie nie pada.

"Przejawami patriarchatu nazywają one tworzone przez siebie kolejne neologizmy mające opisywać coraz to trywialniejsze męskie zachowania, jak choćby siedzenie z rozsuniętymi nogami. Patriarchatu feministki szukają w związkach frazeologicznych, w zobrazowaniu kobiet w filmie i w grach. W ostateczności patriarchatem zaczyna być całokształt kulturowych i społecznych zjawisk, które nie stanowią bezpośredniej realizacji założeń feministycznej ideologii, ani jej nie służą. Ideologii, która począwszy od lat 60. z egalitarnej przekształca się w marksistowską – i jako taka wchodzi w ścisłą symbiozę z innymi marksistowskimi ideologiami „poprawności politycznej”. Zbiorczym i trafnym określeniem na ten konglomerat jest „kulturowy marksizm”.- pisze autor.

Współczesny feminizm jest całkowicie obojętny na sytuację kobiet w świecie islamu, choć jednocześnie na każdym kroku wyraża solidarność ze środowiskami feministycznymi przenoszącymi się na łono cywilizacji zachodnioeuropejskiej. Autor zwraca uwagę, że feministki milczą nawet wówczas, gdy ofiarami muzułmańskiego patriarchatu padają również Europejki.

"W islamskiej tradycji status kobiety niewyznającej islamu, szczególnie niezamężnej, jest jeszcze niższy, niż samych muzułmanek. Może zostać bezkarnie zgwałcona czy zmuszona do seksualnego niewolnictwa. Gwałt na niej bywa często uznawany wręcz za czyn chwalebny i moralny."- pisze Sowiński, za przykład podając muzułmańskie gangi działające w Wielkiej Brytanii, specjalizujące się w porywaniu kobiet. Przymykają na to oko zarówno organizacje feministyczne, jak i władze. Podobnie napaści seksualne w sylwestrową noc w niemieckiej Kolonii:

"Masowe ataki sylwestrowe w Niemczech są sprawą powszechnie znaną; mniej znane są absurdalne reakcje na nie wśród opiniotwórczych feministek. Wahają się one od milczenia po otwartą obronę seksualnych przestępców i próby przerzucania odpowiedzialności na niemieckich mężczyzn. Podobną retorykę słyszymy z ust szwedzkich feministek, których kraj coraz częściej bywa określony jako europejska stolica gwałtu; także dzięki muzułmanom. Media i policja w tym (i nie tylko tym) kraju aktywnie ukrywają skalę problemu uciekając się do fałszowania statystyk policyjnych, aby tragedia kobiet nie udowodniła racji prawicy."

Fakt, że "trzecia fala feminizmu" uległa transformacji w ruch marksistowski, sprawia, że jedynym z najistotniejszych jej celów jest opozycyjność dla chrześcijaństwa, "z którym pozostaje w konflikcie głównie z racji kwestii aborcji, oraz zniszczenie dotychczasowego paradygmatu prawnego, które to zniszczenie dać może nowe możliwości zwiększenia wpływów. Najbardziej oczywistym działaniem ruchu podważającym dotychczasowy paradygmat jest przeciwstawienie się domniemaniu niewinności w sprawach o gwałt i molestowanie. Jest to tym bardziej niepokojące, że coraz częściej ruchy feministyczne demonstrują poparcie dla fałszywych oskarżeń."

Autor stwierdza jasno, że współczesny feminizm zdradził kobiety, których nie reprezentuje, lecz walczy przeciw nim. Wobec tego, czas na "czwartą falę": "odrzucającą marksizm i zdolną współpracować ponad podziałami ideologicznymi w celu zachowania zachodniej cywilizacji. Tej cywilizacji, której tak znienawidzone przez kulturowych marksistów, rzymsko-greckie i judeochrześcijańskie korzenie, pozwoliły idei emancypacji kobiet w ogóle zaistnieć". Inaczej- konstatuje Sowiński, możemy doczekać dnia, gdy za samo sformułowanie pragnienia wolności... Wszyscy zostaniemy ukamienowani.

JJ/strata-czasu.net, Fronda.pl