Pisarka i radykalna feministka, Manuela Gretkowska w sobotę wzięła udział w zorganizowanej przez tzw. Obywateli RP kontrmanifestacji. 

Po wydarzeniu podzieliła się swoimi "przemyśleniami" na Facebooku. Pisarka wzięła ze sobą własny wynalazek, który nazwała "piorunochronem nienawiści". Jest to parasolka z "czarnego protestu" z przytwierdzoną na górze białą różą. Ulubionym "argumentem" wielu przeciwników rządów PiS jest podkreślanie, że "Kaczyński zionie nienawiścią". Pytanie, co w takim razie robi Manuela Gretkowska, bo mowa miłości to to na pewno nie jest. 

"Niech spływa po nim wrzask, spojrzenia składanego dyktatora. Składanego, bo przemawia ze składanej drabinki lub krzesełka. Nie zatuszuje tego transparent na szerokość jezdni: „Jarosław Kaczyński jest wielki”. Nie jest. I nie jest genialnym strategiem. Ma tylko bezkarną większość. Gdy swój mental próbował wyeksportować do parlamentu europejskiego, zwalczając Tuska, najzwyczajniej się ośmieszył. Nie przykryła tego operetka powitań wracającej z Brukseli , skompromitowanej Szydło."-czytamy na profilu pisarki.

"Z jednej strony garstka PiS-owców wspomagana koncertowym nagłośnieniem modlitewnych zawodzeń. Z drugiej zwykli ludzie okrzyczani przez Kaczora „agentami” Ma rację, jesteśmy agentami normalności. Czy normalnym krajem rządziłby kryptogej w depresji, któremu zdaje się, że jest Piłsudskim?"- tak Gretkowska relacjonuje miesięcznicę, odwołując się również do sobotniego meczu Polska-Rumunia (przechodnie pytali pisarkę czy idzie na mecz). Bardzo ciekawe, bo ta "garstka pisowców" to również byli w znacznej części zwykli ludzie "okrzyczani" przez polityków PO "żulią i lumpami"(takiego języka używał wobec każdego, kto urządzał jakiekolwiek marsze czy demonstracje prof. Stefan Niesiołowski, dziś już poza PO. Gdzie wtedy była Manuela Gretkowska).

"Kaczyński idąc na swoje krzesełko musi się czuć znowu przedszkolakiem. Widok zasłaniają mu ochroniarze, a potem plecy policjantów. Po obu stronach ulicy sznury przypominające te, za jakie przedszkolaki trzymają się idąc ulicą. Jesteśmy udziecinnieni przez rządy PiS-u. Zredukowano nas do idiotów, którym narzuca się co mają oglądać w teatrze, co myśleć, kiedy rodzić dzieci i czego je uczyć."- kontynuuje Gretkowska. Dalej następuje totalny odlot: 

"Żyjemy w głowie prezesa, jego nostalgii gdy miał 12 lat i jedyne o czym marzył ( autentyczny cytat) to rządzenie. Dzieciak bawiący się w premiera. Będzie więc tak jak chce, nie dziecko piernik ale bachor prezes : podstawówki i licea, studia po dawnemu, przecież komunie nie było Erasmusa wymyślonego dla studentów przez Komisję Europejską. W telewizji biało-czarna propaganda, innej w latach 60-ych raju dzieciństwa Kaczyńskiego nie było."

Najciekawiej jest jednak dalej, ponieważ następuje wywód na temat... języka prezesa, którego "falliczny kształt" "wypycha mu prawy policzek".

"Nie widziałam ze zbyt dużej odległości, co robił z językiem. Jego pohukiwania o barbarzyństwie ( naszym, zwykłych obywateli odgrodzonych od PiS-ów kordonem) trudno nazwać językiem polskim. Ale gdy kamery sejmowe pokazują Kaczyńskiego z bliska, fascynuje mnie co dzieje się z jego twarzą. Falliczny kształt języka wypycha mu prawy policzek. Polityczny samogwałt? Jest przecież na szczytach władzy, dyktatorsko sam. Może to tik nerwowy staruszka, a może chęć poczucia oporu. Nikt w partii nie sprzeciwi się jego słowom, a my protestując na ulicy jesteśmy nikim. Nie wiem co robi „Ucho prezesa”, ale „Język prezesa” wyczynia rzeczy dziwne, godne psychoanalizy."

Dalej pisarka szydzi z męki Chrystusa, określając Jarosława Kaczyńskiego "Chrystusem narodu".

"Kaczyński sunący w małym pochodzie miesięcznicy, wygwizdywany, prowadzony modlitwą może czuć się Chrystusem Narodu odprawiającym własną Drogę Krzyżową. Nie tylko dlatego, że publicznie opłakuje śmierć brata. Chociaż żałoby w jego przemówieniach nie ma, wyłącznie agresja. A to jest typowym objawem męskiej depresji.
Jego mesjaństwo polega na przyjęciu roli zmartwychwstałego. Identyczny brat zginął, on żyje. Jak Chrystus nie dotyka pieniędzy, kobiet."- swoimi błyskotliwymi przemyśleniami pisarka podzieliła się wcześniej w radiowej rozmowie.

"Dlatego starzejący się Mesjasz Kaczyńśki potrzebuje miesięcznic. Widowiska, gdzie jest biczowany pogardą. Obok mnie stała siostra zakonna. Na widok Prezesa skrzyżowała gałązki. białych róż, ni to w proteście ni to w geście egzorcyzmów.
Wczorajsza miesięcznica była polską szopką, czyli paradą figur i symboli. Czy tak będzie zawsze, na wieki?"- pyta Gretkowska.

Piękny pokaz języka miłości i tolerancji, poparty pseudopsychologicznymi wynurzeniami...

yenn/Facebook