Kuba Wojewódzki w najnowszym odcinku swojego show oddał głos Jackowi Fedorowiczowi i Stanisławowi Tymowi. Satyrycy, którzy bawili rzesze Polaków w czasach PRL i w latach 90., teraz jedynie zasmucają swoją pogardą i niechęcią do obecnego rządu i jego wyborców. 

Jacek Fedorowicz stwierdził, że nie ogląda "Wiadomości" w TVP, ponieważ są "obrzydliwą, goebbelsowską propagandą". 

"Przykro mi, że jest taka konkurencja. Szalenie przepraszam, ale nie przyjmę przy tym pytaniu konwencji rozrywkowej, ponieważ to jest dla mnie tak smutne, a „Wiadomości” są dla mnie czymś tak obrzydliwym, że ja ani nie umiem robić sobie tej przykrości, żeby się zmuszać do oglądania, ani nie widzę celu w dowcipkowaniu o tym"- powiedział satyryk. Jak dodał, "Wiadomości" to "propaganda typu goebbelsowskiego i to w szczytowej formie". Cóż, nikt nie wymaga od Fedorowicza oglądania "Wiadomości", a sposób prezentowania informacji w tym programie nie wszystkim odpowiada, jednak pytanie, czy program, w którym wziął udział, nie jest tak samo obrzydliwy. Podstarzały showman wciąż nazywający się "Kubą", szarga wszelkie świętości i to nie tylko te kluczowe dla osób o odmiennym światopoglądzie. Wojewódzki "słynie" nie tylko z wkładania polskiej flagi w fekalia, ale również sypie na prawo i lewo seksistowskimi żartami, co nie przeszkadzało mu jednak w przeszłości "ratować kobiety" na czarnych protestach. Po chwili Fedorowicz wyjaśnił, że wcale nie porównał PiS do faszystów, użył jedynie funkcjonującego w debacie publicznej określenia:

"Powiedziałem „typu goebbelsowskiego”. To nie jest porównanie do faszystów - ja tutaj wygłaszam teraz mowę obrończą - tylko jest to użycie określenia, które funkcjonuje".

Zapytany, co zrobić, aby "oni" nie wygrali kolejnych wyborów, satyryk zaczął straszyć, że... wyborów może nie być. 

"Moim zdaniem wyborów, do jakich przyzwyczailiśmy się, już nie będzie. Prezes nie dopuści do wyborów, jest tylko jeden na to sposób. Otóż trzeba tak się umówić potajemnie przed PiS-em, żeby przed wyborami rok czy półtora, wszyscy mówili ankieterom: Będę głosował na PiS, żeby im słupki poparcia wzrosły powyżej osiemdziesięciu. Wtedy prezes zrobi wybory i być może przegra."-stwierdził Fedorowicz. 

Od Stanisława Tyma dowiedzieliśmy się z kolei, że politycy PiS są groźni, bo... "nie czytają książek".

"Trochę przesadzam, ale zawsze trzeba brać pod uwagę, że będzie nie to, czego się spodziewamy. Tymczasem się okazuje, że nagle dogaduje się grupa analfabetów, która nie umie czytać. I oni wygrywają wybory. Takie rzeczy zdarzają się na świecie."-Ostrzega odtwórca m.in. roli Ryszarda Ochódzkiego. Konstatuje, że politycy PiS nie są wprawdzie analfabetami, tylko nawet "gorszą odmianą" tychże:

"Z tym, że u nas to chyba nie są analfabeci. To gorsza odmiana, umieją czytać, ale nie czytają, na przykład książek"-błyskotliwie zauważa. Ten wniosek wyciąga na podstawie zdania "żeby było tak jak było" przypisywanego na billboardach Andrzejowi Rzeplińskiemu i będącemu w rzeczywistości cytatem z powieści „Lampart” Lampedusy, "ale oni tego nie wiedzą, bo nie czytają"- rzucił Tym. Wiedzą czy nie, wiele autorytetów wspierających totalną opozycję powtarzało wielokrotnie ten cytat. 

Stanisław Tym zapowiedział również, że reparacji od Niemiec "nie weźmie", przeznaczy je na towarzystwo przyjaźni Polsko-Niemieckiej. 

Wracając do nieczytania książek przez polityków i sympatyków PiS, można powiedzieć, że lepiej rzeczywiście przeczytać dobrą książkę, niż słuchać wywodów Tyma i Fedorowicza. Wątpliwe jest także, by przeciętny widz programu Kuby Wojewódzkiego wiedział w ogóle, kim są goście obrażającego wszystko i wszystkich Piotrusia Pana, który nawet zapytany na ulicy o godzinę musiałby wtrącić, jak bardzo nienawidzi PiS. Niżej, niż występując w tym programie, upaść już chyba nie można.

yenn/TVN, Fronda.pl