Zakaz milczenia nałożony na ks. Bonieckiego przez jego przełożonych z zakonu Marianów wywołał wielką burzę. Oburzenie wyrazili nie tylko zwolennicy ks. Bonieckiego, ale również osoby nieuczestniczące w życiu Kościoła katolickiego, za to kochające oburzać się na wszelką ortodoksję katolicką. Tym razem szacowne Wydawnictwo ZNAK, które wydało ostatnio anty – intelektualną książkę pana Grossa, serwuje swoim czytelnikom nową książkę o ks. Bonieckim pt. "Lepiej palić fajkę niż czarownice" (w oprawie miękkiej by było przyjemniej!).


Nowa publikacja ZNAK-u ma ukazać księdza Adama jako wytrawnego intelektualistę, duszpasterza wyłącznie słuchającego człowieka i jego emocji, potrafiącego jedynie zapalić fajkę a nie zwracać człowiekowi uwagi na grzech w którym żyje. Bo któż żyje bez grzechu – zdaje się mówić ks. Adam i zamiast włożyć swe serce w ratowanie zbłądzonych, prosi ich by żyli według własnego sumienia, a nie z polecenia nałożonego przez Chrzest. W zarysie tak wygląda ta książka.


Ks. Boniecki to jeden z wielu księży zaczadzonych liberalną kulturą pojmowania i definiowania człowieka. Chce być Tischnerem XXI wieku, powoli staje się jak Hans Küng (chociaż jako teolog ks. Boniecki nie dorównuje szwajcarskiemu teologowi). Jako redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego", ks. Boniecki wychował wielu nie-ortodoksyjnych katolików, którzy dziś sterują ministerstwami w rządzie PO. Jednak to nie jest najgorsze, ale to, że opowiadają się za rozwiązaniami natury moralnej sprzecznej z nauczaniem kościoła katolickiego, jak chociażby sprawa in vitro, antykoncepcji. Formacja duchowa jaką otrzymujemy poprzez naszych duszpasterzy powinna przybliżać nas do ewangelicznego obrazu człowieka znającego Boga i dającego świadectwo o Nim, a nie powodować dobrego samopoczucia, które usprawiedliwia naszą grzeszność. Niestety, ks. Boniecki jako publicysta popełnił wiele wykroczeń przeciwko Kościołowi. Zwracał mu na to uwagę nawet błogosławiony Jan Paweł II. Jednak wielu katolików w Polsce przeżywa zachodnią fascynację otwartości na herezję. Powoli staczają się w nijakość i lekkość bytu. Unieruchamiają sumienia, powodując tym samym niechęć do ortodoksji, do pojmowania i życia pełnią Ewangelii. Każdy może sobie interpretować słowa Pisma Świętego w sposób osobisty – wolność dana przez Boga gwarantuje mu takie podejście. Ale wszystko ma swoje konsekwencje o których powinni przypominać nam nasi duszpasterze, osoby konsekrowane i namaszczone krzyżmem Pańskim. I nie chodzi tutaj o szafowanie rozgrzeszeniem jakby był to towar z rynku chińskiego. Chodzi o formowanie sumień, czyli ortodoksję. Ale okazuje się, że tytuł książki adekwatnie oddaje formę duszpasterstwa proponowaną przez ks. Bonieckiego: sprawy przyziemne są bardziej ciekawsze niż sprawy boskie.


Księdzu Bonieckiemu polecam "Dzienniczek siostry Faustyny", aby na niej budował swoją poezję życia i ją propagował. Tam jest wszystko to czego człowiek potrzebuje: Miłosierdzie Boże zamiast taniej pociechy i ucieczki od ostateczności.

 

Sebastian Moryń