„Nie mam nic do Polaków, ale zadośćuczynienie wypędzonym się należy” – mówi Bernd Fabritius w wywiadzie dla tygodnika „W Sieci”. Dodaje, że nie chodzi o to, by dawną krzywdę zastąpić nową, tym razem polską. „By nie przyszedł żaden Niemiec i nie powiedział: ‘To mój dom, oddaj mi go!’. Wypędzeni tego nie chcą. Oni chcą po prostu uznania swojej krzywdy” – mówił Fabritius.

„Cier­pie­nie jest spra­wą in­dy­wi­du­al­ną i w każ­dym wy­pad­ku godne po­ża­ło­wa­nia. Na­zwa­nie wy­pę­dze­nia całej spo­łecz­no­ści po woj­nie cier­pie­niem nie ozna­cza, że re­la­ty­wi­zu­je się nie­miec­ką winę. Wiel­ką czar­ną go­dzi­nę w hi­sto­rii Nie­mieć” – wyjaśnia swoją pozycję szef Związku Wypędzonych. Fabritius odmówił jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy Polacy powinni być obarczeni odpowiedzialnością za decyzje Stalina, Churchilla i Roosevelta, który zdecydowali o granicach naszego państwa.

„Nie cho­dzi w tym wszyst­kim o war­to­ści ma­te­rial­ne, tylko o re­ha­bi­li­ta­cję za do­zna­ne krzyw­dy. Na ten temat po­wi­nien być pro­wa­dzo­ny kon­struk­tyw­ny dia­log, któ­rzy przy­niósł­by kon­kret­ne wy­ni­ki” – powiedział jedynie.

bjad/onet/wsieci