Po wypowiedzi Ewy Stankiewicz dla Radia Wnet na temat tragedii w Katowicach, w której zginęło małżeństwo dziennikarzy wraz z dzieckiem, podniosły się gromy nie tylko na dziennikarkę, ale na... całą prawicę. Bo jak wiadomo, „prawica to stan umysłu” (takimi wyświechtanymi frazesami komentowana jest ta sprawa w mainstreamowych mediach).

Ale zacznijmy od początku. „Na pewno rzucą się na mnie wszystkie oszołomy z sekty użytecznych idiotów w Polsce. Mi przychodzi do głowy pytanie czy jeśli ginie rodzina dziennikarzy razem z dzieckiem, czy to nie jest jakiś rodzaj prewencji środowiska, które chce zdyscyplinować po prostu swoich ludzi w Polsce. Oczywiście to może być bardzo oderwane od rzeczywistości i nie twierdzę, że tak jest, natomiast zadaję sobie to pytanie” - powiedziała w Radiu Wnet Ewa Stankiewicz.

„Pochylmy się nad stanem umysłu Ewy Stankiewicz, która uważa, że rosyjska agentura maczała palce w wybuchu w Katowicach. Prawicowi dziennikarze powinni o nią zadbać” - pisała na Twitterze Monika Olejnik. Wtórował jej Jarosław Kuźniar, który twierdził, że „prawica to w Polsce stan umysłu”. Komentarze w podobnym tonie można było znaleźć na portalu Natemat.pl, który piórem Jakuba Nocha radził: „Wydaje się, że bardziej na miejscu jest jednak pytanie, czy ten kuriozalny i żerujący na śmierci rodziny dziennikarzy TVN i TVP felieton nie powinien być sygnałem dla części środowiska polskiej prawicy, by pójść wreszcie po rozum do głowy. I choć odrobinę przyzwoitości...”.

Można się oburzać na Ewę Stankiewicz, ale z jakiej racji przypisuje się jej twierdzenia całej prawicy, po raz kolejny wykorzystując opinię jednego człowieka, by „doprawić gębę” całemu środowisku? Przecież polska prawica nie składa się wyłącznie z samych Ew Stankiewicz, a najlepszym tego dowodem niech będą komentarze prawicowych dziennikarzy, którzy jednoznacznie skrytykowali swoją koleżankę.

Łukasz Warzecha nie miał oporów, by kilka razy napisać na Twitterze, że Stankiewicz „odrywa się od rzeczywistości”. Z kolei, Marek Magierowski z „Do Rzeczy” skomentował sprawę jeszcze ostrzej, zarzucając dziennikarce głoszenie „niestworzonych bredni”.

„Według portalu natemat.pl za poglądy Ewy Stankiewicz powinno wziąć odpowiedzialność całe środowisko prawicy. Problemem w polskiej debacie publicznej nie jest to, że środowisko prawicy zawsze staje murem za swoimi publicystami, nawet wtedy, gdy opowiadają rzeczy szalone. Ja np. nie mam problemu, żeby nazwać tego typu stwierdzenia po imieniu” - napisał Magierowski na swoim oficjalnym profilu na Facebooku.

Publicysta dostrzegł, że taki problem istnieje, ale po drugiej stronie barykady. „Szczerze mówiąc nieco mnie irytuje fakt, iż do przegryzania tętnicy Ewie Stankiewicz jako pierwsi meldują się dziennikarze, którzy NIGDY nie mieli odwagi, żeby, dajmy na to, napisać: Informacje o obecności generała Błasika w kabinie tupolewa to były niestworzone brednie albo: Cytat o debeściakach został od początku do końca zmyślony.

Na koniec Magierowski zaapelował: „Proszę uprzejmie, piętnujcie prawicowe teorie spiskowe, byłoby jednak uczciwiej z Waszej strony, gdybyście najpierw przeprowadzili taki mały, świecki, rachuneczek sumienia”.

MaR