Ewa Błaszczyk w rozmowie z Agatą Młynarską w magazynie „Skarb” opowiada o okolicznościach powstania prowadzonej przez aktorkę kliniki „Budzik”, w której powracają do życia dzieci będące w  śpiączce. Wspomina, że postanowiła działać, gdy jej córkę  chciano ze szpitala przenieść do hospicjum.

- Jeśli z jednej strony w świecie, w którym żyje teraz Ola, coś może zmieniać się na lepsze, poprawiać, a z drugiej - takim dzieciom proponuje się hospicjum, to ja muszę stworzyć taki system, żeby żadna matka w podobnej sytuacji nie usłyszała już takiej kretyńskiej propozycji – mówi.

Lekarz Oli uświadomił aktorce, że jako osoba publiczna może stworzyć „nowy model zachowań”.- Jakieś rozwiązania systemowe, które pomogą dzieciom w śpiączce, bo dla nich nie ma miejsca w żadnym szpitalu - opowiada Błaszczyk.

Za swój największy sukces uznaje stworzenie kliniki Budzik oraz kolejne wzbudzenia znajdujących się w niej dzieci. - Zawsze powtarzam: „To zrobiła Ola”. Fundacja nadal jednak potrzebuje wsparcia. Każdy wysłany SMS czy przekazany 1 procent podatku przybliża nas do założonych celów - podkreśla.


Zdradza, że jej córka czasem się uśmiecha. - Uśmiecha się, a nawet zarykuje się głos, co bardzo poprawia życie wszystkim dookoła niej. Ponieważ widzimy, że w tej przestrzeni, gdzie ona żyje, nie tylko się cierpi, ale też może być zabawnie, fajnie. Prawdopodobnie. Bo przecież niczego nie wiem na pewno, Ola dalej jest tajemnicą - dodaje.

Aktorka rozmawia też ze swoją córką. - Ja jej mówię o klinice, bo uważam, że Ola jako „współzałożycielka” powinna wiedzieć, co tam się dzieje - podsumowuje Błaszczyk.

Ra/Skarb, wPolityce.pl