- Byłam z dziećmi przed konferencją prokuratury, na której podano wyniki ekspertyzy IES, w prokuraturze. Czytałam stenogramy, odsłuchiwałam zapisy głosów z kokpitu i nie rozpoznałam na tych taśmach głosu mojego męża. - mówi Ewa Błasik w rozmowie z Piotrem Cartoryskim-Szilerem. -  A przecież w raportach przypisywano mu najpierw czytanie "mechanizacji skrzydła", później podawanie wysokości. Jest mi ogromnie przykro, że pułkownicy z komisji Millera tak szybko i bezpodstawnie, zdając się jedynie - jak mówią - na kontekst sytuacyjny, przypisywali słowa wypowiadane przez załogę mojemu mężowi. Chciałabym, żeby opinia publiczna dowiedziała się, jacy to przyjaciele mojego męża od razu rozpoznali w Moskwie jego głos, by padły ich nazwiska. Nieodpowiedzialne przypisanie do kokpitu mojego męża wywołało lawinę bezpodstawnych, okrutnych oskarżeń w stosunku do jego osoby.

 

Ewa Błasik bardzo krytycznie ocenia również zachowanie wielu dziennikarzy, powtarzających przez prawie dwa lata kłamstwa o jej mężu, a dziś nabierających wody w usta.  - Świat dziennikarzy to ludzie, jak się okazuje, w większości bez kręgosłupa i honoru, żądni jedynie taniej sensacji i bezrefleksyjnego, brutalnego niszczenia ludzi. Nawet po śmierci. Nie znałam tego środowiska. Jestem zszokowana ich sposobem postępowania, upolitycznienia i manipulowania opinią publiczną. Dla mnie są to nieuczciwi, bezmyślni ludzie, przez których tak wiele razem z dziećmi wycierpiałam. Przez długie miesiące głosili tezy, które nie miały i nie mają pokrycia w dowodach. Niestety, przez ich bezpodstawne insynuacje i fantazje Polska jest taka, a nie inna. Daleko nam do standardów demokracji europejskiej, skoro większość mediów, które mamy w kraju, po prostu zwyczajnie kłamie i kreuje fałszywy obraz rzeczywistości. Widzę to na podstawie kłamstw rzucanych na Andrzeja i pilotów Tu-154M, których za wszelką cenę chce się bez dowodów obwinić i skompromitować. Tak pasuje rządzącym i przede wszystkim Rosjanom. Są to działania niesłużące Polsce i naszej dumie narodowej. Mój mąż i piloci wiernie służyli naszej Ojczyźnie i nie zasłużyli na takie krzywdzące traktowanie ich po śmierci.

 

Na pytanie: Co Panią najbardziej boli w wyjaśnianiu prawdy o 10 kwietnia 2010 r., poza samotną walką o honor męża? Żona generała stwierdziła: - To, że osoby i środowiska, które domagają się prawdy o tej tragedii, są ośmieszane, bo tak jest wygodniej dla obecnej ekipy rządzącej. Boli mnie też to, że przy tak ogromnej tragedii narodowej nie prowadzi się rzetelnego śledztwa, a przecież ci, którzy zginęli, chyba na to zasługują. Mój mąż był niezwykle szanowany w strukturach NATO. Nigdy nie miał nic wspólnego ze służbami specjalnymi. Wszyscy doskonale wiedzą, że w szybkim tempie, w miarę możliwości finansowych, wyprowadzał Siły Powietrzne z zapaści i nie rozumiem, dlaczego po śmierci zwierzchnik Sił Zbrojnych nie stoi na straży obrony mojego męża.

 

Ewa Błasik skomentowała również komunikat dotyczący ekspertyzy biegłych w sprawie odpowiedzialności Biura Ochrony Rządu: - Ekspertyza biegłych jest szokująca, ale nie dziwię się temu. Od dawna wojsko i BOR były wplątywane w akcję walki ze śp. prezydentem Lechem Kaczyńskim. Można powiedzieć, że katastrofa smoleńska jest jak gdyby wynikiem tej walki. Jak można było tak igrać z polskim prezydentem wybranym w demokratycznych wyborach? Minister Arabski, jak czytałam, zabierał prezydentowi samoloty, nie szanowano go, kompromitowano na arenie międzynarodowej. To była wojna na śmierć i życie, wojna premiera Tuska, który doczekał się jej tragicznych konsekwencji. Do końca życia będę się domagać powołania międzynarodowej komisji do zbadania dwóch katastrof: Tu-154M i CASY.  

 

- To są zbyt poważne katastrofy -  żeby można było przejść nad nimi do porządku dziennego i mówić - jak rzecznik rządu Paweł Graś - że przecież życia już im się nie wróci. To jest skandal. Tacy ludzie jak pan Graś nigdy nie powinni zajmować żadnych ważnych stanowisk, jeżeli nie chcą wyjaśnić prawdy o śmierci tak ważnych osób w państwie  - uważa Ewa Błasik i dodaje: - Gdyby mieli czyste sumienie, wyjaśnianie przyczyn katastrofy Tu-154M od początku wyglądałoby inaczej. Toczyłoby się tak jak w cywilizowanym kraju. Ja nie mam nic do ukrycia, pragnę jedynie prawdy. Nie wiem, czego boją się ci, którzy za wszelką cenę nie chcą jej poznania, a wolą za to zrzucać odpowiedzialność na tych, którzy nie żyją. Nie mają honoru, bo nie chcą odpowiadać za swoje decyzje. Ta cała cywilna kontrola nad armią nie potrafi dziś uderzyć się w piersi i powiedzieć, że winna jest zapaści w lotnictwie. To niepojęte, że polski prezydent - nie dość, że nie broni honoru gen. Andrzeja Błasika - obraża go, mówiąc, że w Siłach Powietrznych szwankowało dowodzenie. Będę mu do końca swojego życia udowadniać, jakim dowódcą był mój mąż i w jakiej rzeczywistości przyszło mu dowodzić. Będę ujawniać tę rzeczywistość. Polacy zasługują na prawdę i nic nie będzie tu zamiecione pod dywan - podkreśla wdowa po generale.

 
 

Całość: www.naszdziennik.pl

 

JW/NaszDziennik.pl