"Dawne demony nie zniknęły - ani demon interwencji wojskowej, ani też demon islamizacji. Niemcy, Amerykanie i inni potępiają oczywiście pucz przeciwko Erdoganowi - demokratycznie wybranemu prezydentowi. Ta demokratyczna legitymacja nie stanowi jednak żadnej gwarancji przestrzegania zasad państwa prawa i demokracji. Po 13 latach u władzy Erdogan zmierza w kierunku władcy autorytarnego" ostrzega na łamach niemieckiego "Tagesspiegel"

Po wydarzeniach w Turcji wielu zastanawiało się zapewne, skąd zainteresowanie unijnych urzędników Polską, podczas gdy w Turcji mamy do czynienia z rzeczywistym łamaniem demokracji. Dość ciekawa była też wypowiedź kanclerz Niemiec Angeli Merkel. Niemiecka prasa zdaje się pokazywać sprawę w zupełnie innym świetle.

Dziennikarz "Tagesspiegel" w swoim artykule podkreśla, że Zachód potępia zarówno reżym wojskowy i państwo islamistyczne, jak i autorytaryzm Erdogana. Christoph von Marschall sugeruje, że nieudany pucz może jedynie przysłużyć się prezydentowi Turcji, który wykorzysta to do własnych celów, do marszu w kierunku samowładztwa.

"Erdogan nie chce przejąć modelu europejskiego w całości, wraz z tolerancją wobec ludzi o odmiennych poglądach politycznych i mających inną orientację seksualną. Chce wolności tylko dla tych Turków, którzy czują i myślą tak jak on"- czytamy w niemieckiej gazecie. Marschall pisze, że Erdogan oddala od siebie UE i Turcję.

Z kolei Sascha Lehnartz z "Die Welt" pisze, że nieudana próba zamachu stanu jedynie wzmocni prezydenta Turcji, osłabi natomiast demokrację. Zdaniem autora artykułu w "Die Welt", Erdogan "jeszcze mocniej zasiądzie w swoim fotelu z napisem »sułtan«". Już pierwsze decyzje prezydenta pozwalają to dostrzec.

"Gdy Erdogan zainstaluje wreszcie na dobre swoją islamską dyktaturę prezydencką, może zdarzyć się, że ci, którzy wczoraj zagrodzili drogę czołgom, zaczną tęsknić za pragmatycznymi przejściowymi rządami wojskowych, które przywrócą kemalistyczną demokrację" - czytamy w "Die Welt".

Źródło: Onet.pl