Tragiczna sytuacja w górnictwie, dramatycznie wysokie ryzyko wystąpienia blackoutu – to tylko, niektóre z „energetycznych min” jakie będzie musiał w sektorze energetycznym rozbroić nowy rząd RP. - pisze redaktor naczelny portalu defence24.pl Piotr Maciążek. 

Sytuacja w górnictwie to dziś właściwie odbezpieczony granat. Kompania Węglowa (KW) stoi na krawędzi bankructwa (podobno środki na utrzymanie płynności finansowej skończą się jej pod koniec listopada). Plan ratowania sektora poprzez utworzenie Nowej Kompanii Węglowej nie został zrealizowany w związku z ryzykiem zaskarżenia go przez Komisję Europejską (chodzi o niedozwoloną pomoc publiczną). Dziś dowiedzieliśmy się, że prezes KW, Krzysztof Sędzikowski, w związku z tą sytuacją podjął  decyzję o swojej rezygnacji twierdząc, że w takich realiach przeprowadzenie poważniejszych działań naprawczych jest niemożliwe. Sytuacja wydaje się więc niezwykle skomplikowana. Pytanie czy nowy rząd znajdzie w sobie wolę do przecięcia tego „węzła gordyjskiego”? Do przyznania, że część kopalń jest nierentowna i konieczne jest cięcie kosztów stałych (doskonale problem ten opisała nasza blogerka Karolina Baca-Pogorzelska)?

Nie lepiej wygląda dziś sytuacja w sektorze elektroenergetycznym ściśle powiązanym z branżą węglową. W zasadzie wszyscy eksperci z jakimi spotkałem się tydzień temu w Warszawie podczas Kongresu Nowego Przemysłu przyznawali, ze Polsce grozi blackout (rozległa awaria zasilania). Najbardziej stanowczo wypowiadał się o tym prof. Władysław Mielczarski, według którego szanse na jego wystąpienie to około 80% w ciągu najbliższych trzech lat. Tegoroczne ograniczenia dostaw energii z jakimi mieliśmy do czynienia w lecie to przy potwierdzeniu się takiego scenariusza „kaszka z mleczkiem”. Jak przeciwdziałać zagrożeniu? Potrzeby są tu ogromne – od budowy nowych elektrowni, wdrożenia tzw. „rynku mocy” (chodzi o płacenie wytwórcom energii za utrzymywania bloków w gotowości), po stawianie na energetykę rozproszoną (awarie dużych jednostek to większe ryzyko blackoutu), czy modernizację sieci przesyłowych (istniejące są stare, głównie napowietrzne, nieokablowane, charakteryzujące się dużym ubytkiem energii podczas przesyłu). Skala wyzwań jaka stoi przed nowym rządem jest więc i w tym przypadku ogromna. 

Skoro już o węglu i sektorze elektroenergetycznym mowa to trzeba wspomnieć także o tym, że dość dużym problemem w nadchodzących latach mogą okazać się zobowiązania klimatyczne jakie poczyniła Polska pod przewodnictwem premier Ewy Kopacz. Już zaczynają być widoczne ich pierwsze skutki. Np. budowa nowego bloku Elektrowni Turów (jedna z kluczowych inwestycji w skali kraju) napotyka na pierwsze problemy. Konieczność dostosowania inwestycji do wymogów klimatycznych pociąga za sobą zwiększenia nakładów finansowych. Spowodowała także opóźnienie planowanego oddania obiektu o trzy miesiące – o czym w sierpniu informowały media. Czy będziemy świadkami kolejnych poprawek w harmonogramie tego przedsięwzięcia? Czy problem dotknie także budowę innych bloków na terenie kraju? Jak przełoży się to na ryzyko wystąpienia blackoutu (nowe elektrownie powinny w określonym momencie zastępować stare)? To pytania, z którymi będzie musiał zmierzyć się nowy rząd. A to zaledwie forpoczta dylematów przed jakimi stanie w tematyce redukcji emisji CO2. Kluczowe decyzje będą musiały zapadać również w kontekście kierunku wykorzystania środków jakie UE zobowiązała się przekazać Polsce na transformację sektora energetycznego. Dziś, mimo zapewnień jakie padały podczas kampanii wyborczej, wydaje się, że proces ten będzie skutkować powolną marginalizacją węgla.

CZYTAJ CAŁOŚĆ TUTAJ

mm