Andrzej Wilk pisze, że „nawet na tle systematycznego wzrostu liczby i skali ćwiczeń armii rosyjskiej, od lutego 2013 roku organizowanych de facto bez przerwy, przedsięwzięcie to wyróżnia się długotrwałością oraz wielkością zaangażowanych sił iśrodków, pozwalających postawić je w jednym rzędzie z największymi ćwiczeniami armii sowieckiej”. Zwraca uwagę, że równocześnie w europejskiej części Rosji oraz Arktyce Siły Zbrojne FR, kontynuują swe zaangażowanie w konflikt na Ukrainie.

We wszytskich działaniach rosyjskiego wosjka udział bierze łącznie ponad 200 tys. żołnierzy oraz kilka tysięcy wozów bojowych, kilkaset samolotów i śmigłowców i około setki okrętów – szacuje ekspert.

Tymczasem z Rosji stale płyną wiadomości dotyczące systematycznego zwiększania wydatków na wojsko. “Aktywności armii rosyjskiej towarzyszą ujawnione 18 września wstępne informacje nt. kształtu rosyjskiego budżetu na lata 2015–2017, z których wynika, że w sytuacji obserwowanego spowolnienia wzrostu gospodarczego wydatki na cele wojskowe stają się niekwestionowanym priorytetem polityki finansowej Rosji. W 2015 roku mają one osiągnąć wartość 4,0% PKB (wobec 3,5% PKB w 2014), zwiększając się realnie o ponad 10% (do poziomu co najmniej 84 mld USD)” - przypomina.

Tym działaniom towarzyszy intensywna kampania informacyjna wieszcząca, że Rosja musi się bronić przed agresją Zachodu. Wilk przekonuje, że Rosji może teraz chodzić o „wywarcie presji na Zachód, aby wymusić na nim dalsze ustępstwa w kwestii Ukrainy i potwierdzić supermocarstwową pozycję Federacji Rosyjskiej”.

Jego zdaniem, za coraz bardziej uprawnioną należy uznać tezę, że spirala militaryzacji w Rosji osiągnęła już punkt krytyczny, od którego nie ma odwrotu, bądź się do takiego punktu zbliża, a rządząca w Moskwie ekipa stała się w dużej mierze zakładniczką własnej polityki.

Ra/osw.waw.pl