Prezydent Kosowa Hashim Thaci ostrzega, że Serbowie planują zajęcie północnej części kraju w podobny sposób, jak Rosja zajęła Krym. 

W sobotę z Serii do Kosowa wyjechał pociąg oklejony propagandowymi hasłami. Zatrzymał się 10 km od granicy Kosowa w mijescowości Mitrovici. W tym mieście znajdującym się na północy Kosowa żyją Albańczycy i Serbowie. 

Zdarzenie to wywołało wielkie poruszenie, a prezydent Kosowa stwierdził, że jest to sytuacja podobna do tej, gdy Rosja anektowała Krym: 

"Zamiarem Serbii jest wykorzystanie tego pociągu, który został podarowany przez Rosję, do pomocy w oddzieleniu północnej części Kosowa, a później do przyłączenia go do Serbii. To model krymski" - powiedział Thaci.  

Prezydent Serbii niemal natychmiast zareagował, zwołując naradę wojskowych i służb bezpieczeństwa. Oświadczył, że wyśle do Kosowa wojsko, jeśli "będą zabijać Serbów".

Serbowie nie uznają państwa Kosowa powstałego w 2008 roku. Utracili te ziemie w 1999 roku, kiedy zostali zmuszeni do wycofania się z Kosowa po rzezi dokonanej na miejscowej ludności. NATO reagując na rzeź dokonaną przez Serbów, rozpoczęło nalot, który sprawił, że serbska armia wycofała się z tamtych ziem. 

Mimo rozejmu zawartego kilka lat temu dzięki mediacjom, w których uczestniczyła Unia Europejska, Serbia i Kosowo zawarły pewne porozumienie. Jednak Serbowie wciąż chcieliby odzyskać dawne ziemie, mają w tym bez wątpienia poparcie Rosji również nieuznającej niepodległości Kosowa. Czy czeka nas powtórka z wojny bałkańskiej? 

emde/natemat.pl