Historię Eugeniusza Bodo opisał Stanisław Niciej na stronie Wspolczesna.pl. Publikujemy fragment poświęcony wyjaśnieniu dramatycznych okoliczności śmierci ikony przedwojennego kina.
W tym samym mniej więcej czasie, po moim artykule o Bodo w londyńskim "Tygodniu Polskim", opublikowano list mieszkającego w Nowym Jorku Aleksandra Feinera, w którym pisał: "Bodo zmarł w obozie sowieckim 24 grudnia 1943 r. Obóz nazywał się Peresylnyj Punkt nr 1 i znajdował się w Bołtince koło Kotłasu, archangielskaja obłast. Powodem śmierci była pelagra i głód. Ja o tych faktach wiem, ponieważ też tam byłem - a mój ojciec, Leon Feiner, umarł w tym samym dniu na sąsiedniej pryczy".
Po 1989 r. do śledztwa w sprawie śmierci Boda włączyła się jego krewna (ze strony matki) Wiera Rudź. Zaczęła pisać listy do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, do prezydentów Lecha Wałęsy i Borysa Jelcyna, marszałków Sejmu i Senatu. Na polecenie kancelarii prezydenckiej w Moskwie odpowiedź przyszła od rosyjskiego Czerwonego Krzyża. Znalazł się tam dokument stwierdzający, że Bodo zmarł 7 października 1943 r. w łagrze w Kotłasie pod Archangielskiem. Do informacji dołączone były dwa wstrząsające zdjęcia. Bodo w brudnym łachu więziennym, z ogoloną, owrzodzoną głową, postarzały, z zarośniętą, szarą, ziemistą, wychudzoną twarzą. Dawnego Boda przypominały tylko żywe, gorejące oczy.
Długo można by jeszcze snuć te historie zagmatwanego śledztwa w sprawie miejsca i okoliczności śmierci Boda. Sprawa została ostatecznie zamknięta w tych dniach dzięki Grzegorzowi Jakubowskiemu - nieżyjącemu już historykowi IPN, który otrzymał od zaprzyjaźnionego wysokiego urzędnika archiwum rosyjskiego kserokopie pełnej dokumentacji ostatnich przesłuchań Boda. Jest to obszerny stenogram, notatki śledczych i akt zgonu. W oparciu o ten materiał dziennikarze Maciej Duda i Daniel Walczak stworzyli znakomity dokument filmowy pt. "Tragedia amanta", wyemitowany w "Superwizjerze". Program miał gigantyczną widownię. Nie sposób omówić tutaj szczegółów ostatnich ustaleń odnoszących się do śmierci Boda. Zrobię to w książkowej wersji tego artykułu.
Konkludując, należy stwierdzić, że Bodo (chcąc wydostać się z okupowanego Lwowa), obrał fatalną drogę. Sądził, że pomoże mu w tym paszport szwajcarski - państwa neutralnego. Nie przewidział, że sprowokuje tym podejrzliwość enkawudzistów, którzy przyjęli wersję, że skoro ma podwójny paszport, to jest szpiegiem. Tym bardziej, że znał wiele języków i bywał często jako producent filmowy w Berlinie. Chcąc wymusić na nim przyznanie się do rzekomego szpiegostwa, poddano go okrutnym zabiegom, a nawet torturom, które w sumie trwały prawie dwa lata. Gdy zmarł wskutek głodu i wycieńczenia, jego nagie zwłoki wrzucono do głębokiej jamy - anonimowego grobu wielu podobnych doń nieszczęśników – pisze Niciej.
Cały artykuł S. Nicieja: www.wspolczesna.pl
Zobacz film: "Tragedia amanta": Superwizjer.tvn.pl