Wojciech Czuchnowski ("Gazeta Wyborcza") i Bertold Kittel (TVN) napisali list otwarty, w którym deklarują bojkot Romana Kotlińskiego, posła i redaktora naczelnego tygodnika "Fakty i Mity". Argumentują, że powodem ich decyzji stał się atak wymierzony w Monikę Olejnik. W ukazujących się na łamach pisma artykułach można było przeczytać o rzekomej esbeckiej przeszłości ojca dziennikarki. Padały także epitety, a sama Olejnik określona została jako "hiena w spódnicy". „3 listopada Kotliński nazwał więc Olejnik "dziennikarską hieną w spódnicy, która potrafi zgnoić człowieka, nie widząc go nigdy na oczy". Zapowiedział, że w następnym numerze "napisze o jej zagadkowej karierze, którą zawdzięcza swojemu tatusiowi, wielce zasłużonemu dla PRL wysokiej rangi esbekowi". "Niech poczuje smród padliny, który roznosi" - napisał Kotliński, choć sam niedawno protestował przeciwko informacjom na temat swoich związków z SB”- relacjonuje Wyborcza. „Jak zapowiedział, tak zrobił. W najnowszym numerze "FiM" na okładce widnieje duże zdjęcie Olejnik zatytułowane "Stokrotka"- relacjonowała „Gazeta Wyborcza”.


Teraz Kittel i Czuchnowski przekonują, że ich list ma napiętnować "brudną kampanię". "Nazywamy go listem w obronie Moniki Olejnik, ale tak naprawdę chodzi o zaprotestowanie przeciwko językowi, jakim posługuje się Roman Kotliński. I szerzej, chodzi o znak ostrzegawczy dla polityków, że w debacie publicznej nie ma miejsca dla takich osób" - mówi w rozmowie z "Presserwisem" Wojciech Czuchnowski z "GW".  Pod listem podpisało się 50 osób, m.in. Marek Balawajder, Grzegorz Gauden, Mariusz Ziomecki, Jan Ordyński, Edward Miszczak. List i nazwiska popierających go dziennikarzy mają trafić do Polskiej Agencji Prasowej. "Cóż możemy zrobić więcej? Chcemy pokazać, że osoby będące pariasami debaty publicznej nie mogą dlatego, że są posłami, wprowadzać do niej takiego języka" - twierdzi Czuchnowski.


W liście dziennikarze piszą m.in, że „Atak na Monikę Olejnik jest odwetem za niewygodne pytania, które dziennikarka zadawała w prowadzonych przez siebie audycjach. Przypomniała, że Kotliński zaprosił na promocję swojego pisma mordercę ks. Popiełuszki, Grzegorza Piotrowskiego, dla którego potem otworzył łamy tygodnika. Poziom i plugawy język publikacji Kotlińskiego na temat Moniki Olejnik wyklucza rzeczową polemikę z nimi. [...] „Obecność Kotlińskiego w Sejmie jest kontynuacją smutnej tradycji dopuszczania do najwyższych stanowisk w państwie osób, które nie spełniając podstawowych standardów, nie są tych stanowisk godne. Wzywamy posłów Sejmu RP do zainteresowania postawą Kotlińskiego komisji etyki poselskiej. Deklarujemy też bojkot Kotlińskiego, jako osoby kompromitującej polską politykę i polskie dziennikarstwo”.


List obu dziennikarzy jest oczywiście słuszny. „Fakty i Mity” to plugawa gazeta, która, według „Rzeczpospolitej” nadal zatrudnia byłego esbeka, który zamordował ks. Jerzego Popiełuszkę. W „FiM” pisze ulubieniec lewicowych mediów Janusz Palikot, który został wykreowany przez maistreamowych dziennikarzy. Teraz żurnaliści powinni ogłosić bojkot nie tylko Kotlińskiego, ale również felietonisty pisma. W końcu to Palikot wziął na swoje listy kogoś takiego jak Kotliński. Szkoda również ,że dziennikarze nie dostrzegali nikczemnych tekstów o Kościele jakie przez lata pojawiały się w tej gazetce. Głos zabrali dopiero wtedy, gdy zaatakowana została ich koleżanka. Mam wrażenie, że gdyby Kotliński napisał o jakiejś prawicowej dziennikarce, to co napisał o Olejnik, nikt by się nie zająknął w jej obronie. Niemniej jednak należy poprzeć protest żurnalistów, którzy może dostrzegą jakiego Frankiensteina pośrednio stworzyli.

 

 

Ł.A/Press.pl