Według szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Stanisława Kozieja, bezpieczeństwo naszego kraju powinno zależeć w dużej mierze od… obywatelskich grup rekonstrukcyjnych.

BBN uważa, że strategia obrony kraju powinna obejmować także zaangażowanie grup proobronnych, czy strzeleckich, bowiem w czasie zagrożenia istotne są także działania nieregularne i partyzanckie.

Oczywiście nie ma w tym nic zdrożnego, gdyby nie to, że słowa te padają ze strony środowiska, które przez lata grzmiało, że Polska jest bezpieczna, żadna wojna w Europie nam nie grozi, a jedyne co nam potrzeba to niewielka armia zawodowa do udziału w misjach zagranicznych.

Teraz, generalicja chce na czołgi nieprzyjaciela wysyłać dzieci z zabawkami bawiące się w wojsko. Czy można w bardziej czytelny sposób przyznać się do słabości?

Cały okres transformacji w Polskiej Armii to wywiązywanie się ze zobowiązań modernizacyjnych po najmniejszych kosztach. Do 2018 r. Ministerstwo Obrony Narodowej planuje wydać ponad 30 mld złotych na zakup uzbrojenia i sprzętu wojskowego. Podczas, gdy w innych krajach importuje się do 10 proc. broni, nasz kraj aż 1/3 sprzętu kupuje zagranicą. Traci na tym rodzima gospodarka.

Dziś nasza armia to skansen NATO, pełen używanego sprzętu, głównie z Niemiec. O groteskę ocierały się niektóre zrealizowane i niezrealizowane inwestycje, jak zakup uszkodzonej łodzi podwodnej z Grecji czy zakup zdezelowanych F-16. Warto przypomnieć, że w pierwszym roku użytkowania tych samolotów zanotowano… 1700 usterek, na których usunięcie wydaliśmy ok. 120 mln dolarów. Już pierwszego roku wydano więc sześcioletni budżet przewidziany na naprawy.

Na morzu pływają jednostki, które pamiętają czasy Zimnej Wojny. Natomiast wojska pancerne to zużyte niemieckie Bibery, Buffele, Keilery i Leopardy. Niemcy sprzedają na także używane pociski do Mig-ów, stając się drugim po USA eksporterem uzbrojenia (dodajmy: używanego) do Polski.

Jak wiemy z  ujawnionych dokumentów w Wikileaks, już w 2008 r. w depeszy do Ambasady USA w Warszawie, minister Radosław Sikorski ostrzegał, że kolejne działania Rosji mogą być ukierunkowane na rewizję granic w Europie, stając się zagrożeniem dla państw UE. Po niespełna 6 latach dzieje się tak właśnie na naszych oczach.

Jednak przez dwie kadencje rządów PO, mimo licznych kontaktów ministra Sikorskiego (przez lata był przecież prestiżowego Amercian Enterprise Institute), nie tylko nie udało się wylobbować tarczy anty-rakietowej dla Polski, ale nie możemy także mówić o zwiększeniu bezpieczeństwa narodowego naszego kraju. 

Tomasz Teluk