Młody mężczyzna, który startował w ubiegłym roku w wyborach samorządowych z list Platformy Obywatelskiej, został oskarżony o wykorzystanie seksualne chłopca. Mężczyzna spotkał się z chłopakiem, którego poznał w internecie. Choć ten nie miał jeszcze 15 lat, doszło między nimi do kontaktu seksualnego. Jak podała poznańska prokuratura, mężczyzna nie wykazał skruchy i twierdził, że w jego zachowaniu nie było niczego złego.

Oskarżony wiedział jednak, że jego partner seksualny nie ma jeszcze ukończonych 15 lat.
Śledczy sprawdzają obecnie, czy działacz Platformy miał też kontakty zi nnymi nieletnimi. Oskarżony pracował wcześniej w biurze posła Pawła Arndta oraz senatora Piotra Gruszczyńskiego. Ten ostatni wyraził swoje oburzenie oraz zapewnił, że oskarzony został wydalony ze struktur PO w Gnieźnie.

Lewicowcy będą zapewne podkreślać, że ten najpewniej winny dewiacyjnego wykorzystywania dzieci osobnik pracował w lokalnym gimnajzum jako katecheta. Co jednak o wiele istotniejsze, wcześniej mężczyzna słuchał wykładów w seminarium duchownym - ale został z niego wydalony. Czy miało to związek z jego chorobliwymi skłonnościami? To bardzo możliwe. A jeżeli tak, to należy tylko wyrazić radość z postawy władz katolickiego seminarium, które wydaliło podejrzanego człowieka ze swoich murów.

Przejawia się tu wielka mądrośc Kościoła w sprawie podejścia do homoseksualistów. Przecież w 2005 roku Stolica Święta zabroniła przyjmowania homoseksualistów do seminariów, tak, by uniemożliwić ich wyświęcanie na kapłanów. Po przykładzie mężczyzny z Gniezna widać bardzo wyraźnie, jak słuszna była ta decyzja. Szkoda, że działacz PO został zatrudniony w gimnazjum jako katecheta. Powinno być to bardzo ważną lekcją dla biskupów, którzy muszą jeszcze wnikliwiej przyglądać się kandydatom na katechetów. 

bjad