Niestety, to już oficjalna wiadomość: Roman Giertych wraca do polskiej polityki i wystartuje jesienią do Senatu. Goertych zapowiada, że nawet jeśli PO wystawi kontrkandydata to i tak będzie walczył zaciekle o zwycięstwo. "Przygotowuję kampanię i komitet wyborczy. Wszystko już ruszyło" - mówi Giertych w wywiadzie dla Onet.pl. I dodaje: "Wykorzystam w 100 proc. przysługujące komitetom wyborczym limity wpłat od kandydatów (zgodnie z Kodeksem wyborczym limitem jest 45-krotność minimalnego wynagrodzenia, a zatem 78 tys. 750 zł).". Jednak nie chce do końca komentować negocjacji z PO ws swojego startu do Senatu.

Ale najzabawniejsze jest to, że Giertych stał się gorącym wielbicielem Zdradka, czyli Radosława Sikorskiego, polityka skompromitowanego przez aferę taśmową, który nie wiadomo czy będzie startował w najbliższych wyborach czy nie. Giertych podobno mocno namawia Sikorskiego do startu, bo jak mówi jest to jeden z " najlepszych polskich polityków": "Nie wierzę w to, że PO pozbawiłaby możliwości kandydowania jednego ze swoich najpopularniejszych polityków. To byłby absurd. Pytanie, czy Radek dalej będzie chciał służyć Polsce. Bardzo go do tego zachęcam, bo jest jednym z najlepszych polskich polityków, ma też duże osiągnięcia - w szczególności w polityce zagranicznej. Jego ponowna obecność w nowym parlamencie na pewno przysłużyłaby się Polsce" - mówi Giertych. 

Na koniec Giertych wystawia laurkę pani Premier Ewie Kopacz: "Podziwiam Ewę Kopacz za pracowitość. W minionych kilku tygodniach prowadzi codzienną, morderczą - nazwijmy to wprost - kampanię wyborczą. Uruchomiła w tym celu całe zaplecze rządowe i Platformę Obywatelską. A Polacy doceniają pracowitość. Ewa Kopacz pokazuje tego lata coś, czego po pierwszych miesiącach jej urzędowanie się nie spodziewałem. Widać jej zaangażowanie i determinację, a to w polityce jest szalenie ważne. Ostatnie tygodnie w jej wykonaniu wzbudzają mój szacunek".

Pjo/onet.pl