- Prezydent nie jest od tego, żeby nie wkładać rządowi kija w szprychy. Prezydent jest od tego, by móc współdziałać z rządem i nie pozwolić okłamywać społeczeństwa - mówił Andrzej Duda.

-  Jestem na ostatniej prostej kampanii. Kampanii, której stawką jest urząd prezydenta, będący dla mnie nie tylko nazwą, czy symbolem - powiedział dziś (14.05) do mieszkańców Kruszwicy Andrzej Duda.

Jak wykazywał kandydat, dla niego osobiście urząd Prezydenta Rzeczypospolitej to przede wszystkim kompetencje zapisane w konstytucji. One stanowią istotę tego urzędu, sprawowanego na mocy szczególnego mandatu, który prezydent ma, który jest dla niego nie tylko wielkim zaszczytem, ale przede wszystkim zobowiązaniem, a zarazem wielką legitymacją.

Duda podkreślał, że za prezydentem stoi autorytet społeczeństwa, gdyż nikt drugi w Polsce takiego mandatu nie ma. To zaś daje prezydentowi możliwość realizacji szczególnej roli - mówienia w imieniu społeczeństwa, a także konieczności bronienia przed niekorzystnymi zmianami, czego przez ostatnich pięć lat nie było.

Dlatego, podkreślał Duda, startuje w wyborach pod hasłem nowej, innej prezydentury, innego spojrzenia.

- Prezydent nie jest od tego, żeby nie wkładać rządowi kija w szprychy. Prezydent jest od tego, by móc z jednej strony współdziałać z rządem, bo tak mówi konstytucja, ale z drugiej strony musi o tym swoim mandacie pamiętać i o ważnych sprawach społecznych powinien odważnie mówić, a zwłaszcza nie pozwolić okłamywać społeczeństwa, a już broń Boże samemu tego społeczeństwa nie okłamywać - punktował, dodając, iż ma na myśli podwyższony wbrew zobowiązaniom wyborczym wiek emerytalny, czy podwyżki podatków.

- Przecież prezydent w ostatnich pięciu latach podpisał trzynaście ustaw podwyższających dwadzieścia jeden podatków. I to wcale nie bagatelnych, bo np. z 8 na 23 proc. na ubranka dziecięce, nie dając nic w zamian dla młodych rodzin, które startują w życie, które potrzebują dobrej, rozsądnej polityki prorodzinnej - akcentował.

Według kandydata na prezydenta, trzeba zacząć już dziś prowadzić politykę prorodzinną z prawdziwego zdarzenia.

- Dlatego mówię o 500 zł na każde dziecko. Wiem, że ten program jest trudny i wymaga wiele pracy, wymaga środków budżetowych, ale wymaga też poważnego podejścia do finansów naszego państwa, do budżetu, do podatków - informował.

W naszym kraju wydajność podatkowa wynosi nieco ponad 14 proc. podczas gdy tyle samo wynosiła w 2005 roku, kiedy Prawo i Sprawiedliwość przejmowało rządy od SLD, przypomniał.

- W ciągu dwóch lat do 2007 roku udało się ją podnieść do ponad 17 proc. Te 3 proc. to ok. 50 miliardów rocznie. Główne straty powodujące, że dzisiaj wynosi 14 proc. to straty na podatku VAT. Na tym, co leży w obszarze rządu, czego rząd powinien pilnować, gdzie powinien uszczelniać system - wykazywał, dodając, że to nie drobni przedsiębiorcy robią przestępstwa na VAT, to nie oni się ich dopuszczają. To nie drobna polska przedsiębiorczość. Robią to rekiny i gangsterka finansowa.

kad/andrzejduda.pl