NSZZ „Solidarność” włącza się w protest milionów Polaków wyrażających solidarność z Telewizją Trwam.
– Tak, postanowiliśmy zaprotestować przeciwko dyskryminacji tej Telewizji. Jestem tu dzisiaj z potrzeby serca. Uważam, że każdy, kto chce, ma prawo w Polsce wyrażać swoje poglądy – nie tylko indywidualnie, ale również poprzez media papierowe bądź elektroniczne. Dlatego przy tej okazji warto też pamiętać na przykład o Robercie Fryczu, twórcy strony Antykomor.pl, który za krytykę prezydenta usłyszał od prokuratury zarzuty.
Jak Pan sądzi, dlaczego Telewizja Trwam nie otrzymała miejsca na multipleksie cyfrowym?
– Na pewno nie ze względów proceduralnych, ekonomicznych czy jeszcze innych. Według mnie, nie otrzymała tego miejsca z powodów politycznych. Za tą decyzją nie stoją żadne przesłanki merytoryczne.
Marsze w obronie Telewizji Trwam wpłyną na zmianę decyzji Krajowej Rady?
– Nacisk społeczny musi być duży. Jeżeli Rada ignoruje protesty składane na piśmie, trzeba reagować i wychodzić na ulice.
Podczas niedawnego zjazdu „Solidarności” w Częstochowie jednym z głównych problemów poruszanych przez związkowców było właśnie zagrożenie wolności słowa.
– Można to pojęcie potraktować szerzej. W Polsce obecnie brakuje dialogu społecznego. Można rozmawiać o wszystkim, ale trzeba mieć z kim. Obecnie w naszym kraju dialog polega na tym, że my, jako strona społeczna, bijemy głową w mur. Do rozmowy trzeba mieć partnera, a my go po prostu nie mamy.
Premier dość specyficznie odnosi się do związkowców. Trudno nawet komentować jego ostatnie obraźliwe wobec Pana i wobec „Solidarności” wystąpienie…
– Odpowiem na to tak: większość rządzących w tej chwili Polską powinna udać się na operację i wyciąć sobie trzy gruczoły: pychy, głupoty i buty. Tylko tyle, taki krótki komentarz, tu nie trzeba niczego więcej dodawać.
W jaki sposób możemy najskuteczniej walczyć o to, co nam się należy?
– Ludzie muszą – tak jak widzimy to choćby dzisiaj – angażować się w życie społeczne. My jako działacze – czy to związkowi, czy partyjni – nie jesteśmy w stanie zrobić niczego bez ludzi. To my jesteśmy dla ludzi, nie odwrotnie. Zaangażowanie społeczeństwa, jego udział w organizowanych przez „Solidarność” manifestacjach pozwala na wywieranie nacisku na rządzących. Jeśli możemy z władzą rozmawiać, oczywiście robimy to. Czasami jesteśmy jednak bezsilni i wtedy bardzo potrzebna jest mobilizacja społeczna. Wszyscy musimy angażować się w życie publiczne, nie możemy zamykać się w czterech ścianach i narzekać. Od narzekania nie będzie nikomu lepiej. Wybory są co cztery lata, ale także między wyborami można, a nawet trzeba, mówić o naszym niezadowoleniu. A kiedy trzeba – wychodzić na ulice.
Które działania rządu są najbardziej destrukcyjne dla polskiej gospodarki?
– Różnego rodzaju dziwne i dzikie prywatyzacje, które w tej chwili przebiegają w Polsce. Rząd działa według zasady „wszystko, co państwowe, jest złe, a dobre jest wszystko to, co prywatne”. To jest po prostu nieprawda. Destrukcyjne są także działania rządu w sferze związanej z kodeksem pracy, działania związków zawodowych. Fatalnym pomysłem jest także pseudoustawa dotycząca podniesienia wieku emerytalnego. Wszystko to razem każe myśleć, że idziemy w bardzo złym kierunku.
Wniosek o przeprowadzenie referendum w tej sprawie podpisało ponad 2 miliony osób. Protesty zostały zignorowane.
– My jesteśmy rządzącym potrzebni wtedy, kiedy zabiegają o nasze głosy wyborcze. Kiedy zgodnie z ustawą o referendum zbieramy podpisy i chcemy wypowiedzieć się w pewnych sprawach, wtedy rządzący mówią „nie”. Chcą, żebyśmy wypowiedzieli się za 3 lata, w czasie wyborów, wtedy będziemy im potrzebni, teraz nie jesteśmy.
Protesty społeczne nasilają się. Tymczasem premier zamiast przedstawić konstruktywne rozwiązania, reaguje pogróżkami.
– Źle, że dochodzi do dzielenia Polski i Polaków. Tego jednak nie robimy my, ale druga strona – mówiąc nam, co jest dla nas lepsze i każąc nam trzymać się poprawności politycznej. A przecież żyjemy w kraju, gdzie każdy z nas jest wolny i ma prawo do wyrażania swoich poglądów – choćby poprzez Telewizję Trwam czy Radio Maryja. Takie same prawa powinny mieć wszystkie telewizje, które mają techniczne, finansowe i merytoryczne możliwości funkcjonowania.
Sądzi Pan, że protesty odniosą skutek?
– Prędzej czy później tego rządu nie będzie. Ja bym chciał, żeby stało się to prędzej niż później.
Rozmawiała Agnieszka Żurek
JW/NaszDziennik.pl